Po prawie 10 godzinach jazdy w nocy, usłyszenie jazzu w McDonaldzie było dla umysłu, jak relaksacyjny masaż ciała :-). Wprawiało to umysł w błogi stan świadomości… że oto jest Nowy Orlean! Tu nie przyjeżdża się zwiedzać, tu się jest, tu się imprezuje, tu się delektuje bluesem i jazzem w najczystszej, wręcz kultowej postaci, wykonywanych przez gwiazdy światowego formatu. Wszystko jest do przeżycia na jednej ulicy – Bourbon Street, to tu można poznać najlepiej atmosferę tego miejsca. A wierzcie mi, chłonie się ją z otwartą buzią :-).
Zanim tu jednak dotarłem, w pierwszy wieczór zrobiłem po prostu spacer po dzielnicy French Quarter, najstarszej i najsłynniejszej części Nowego Orleanu, jednak udałem się prosto w stronę Missisipi. Widok tej rzeki, szerokiej takiej, znanej chyba większości ludzi na świecie, jest onieśmielający. Być tutaj osobiście, jest przeżyciem samym w sobie. To właśnie nad tą rzeką toczą się przygody Tomka Sawyera, którym fascynowałem się, jako dzieciak. To również tutaj rozgrywa się na statku turniej pokera z filmu Maverick z Melem Gibsonem. Missisipi jest najdłuższą rzeką w Ameryce Pn. i czwartą pod względem długości na świecie! Płynie przez 10 stanów, a każdy z nich jest średnio wielkości Polski, także to robi wrażenie.

Równie interesującym doświadczeniem jest wizyta w Garden District – dzielnica pięknych domów (podobno zwana dzielnicą prezydencją), domów z przed 150 lat, których ceny potrafią osiągać nawet 8 mln dolarów, potężne gmachy, często z kolumnami i fantastycznie zdobionymi balkonami. Oczywiście nie bez znaczenia pozostaje fakt, że kiedyś, gdy niewolnictwo było jeszcze codziennością, należały one do właścicieli plantacji trzciny cukrowej czy kukurydzy. Mam wrażenie, że rody ówcześnie żyjące, nadal mają się świetnie i przekazując sobie z pokolenia na pokolenie te potężne posesje, ciągle utrzymują się na wysokich stanowiskach i należą do najbogatszej elity. Niektóre posesje są już co prawda trochę zaniedbane, niedopilnowane, jakby komuś już zabrakło funduszy na ich utrzymanie, ale wiele z tych domów nadal robi imponujące wrażenie. Ale nie po to przyjechałem do Nowego Orleanu, by podziwiać piękne rezydencje.
Największe wrażenie robi codzienny spektakl niezwykłej różnorodności ludzi, odbywający się na wspomnianej już Bourbon Street. Niepowtarzalna atmosfera miejsca, cała masa przedstawień zarówno ulicznych grajków, jak i tancerzy. Najstarsza tawerna w USA działająca nieprzerwanie od 1772 roku, założona podobno przez znanego tu pirata. Tysiące ludzi każdego wieczoru. A wszystko okraszone smaczkiem jazzowego klimatu. Jakież było moje zdziwienie, gdy można było wziąć udział w show samej Chris Owens, to ikona tego jazzowo-bluesowego miejsca. Ależ energia z niej kipiała! Porywała ludzi swoim charyzmatycznym charakterem, skakała, tańczyła i tak się ruszała, że to było niewiarygodne, gdy dowiedziałem się, że ma… 83 LATA!!! Ciało miała takie i ruchy i energię w sobie, że nie dałbym jej nawet 40 lat. Coś niezwykłego!
Każdego dnia, gdy doświadczam tych wszystkich wyjątkowych doznań, czuję się jakbym codziennie wygrywał na loterii. „Z każdym krokiem mam większy smak na życie” – jak śpiewał Krawczyk. Ale mam też świadomość, że to wszystko nie dzieje się przypadkiem, że tak naprawdę trzeba to zaplanować, zapłacić za to i po prostu zrealizować. Bez tego nie uda się spełnienie żadnego marzenia. W Internecie krążą cytaty z bardzo inspirującego przemówienia SteveJobs’a, z którym się w pełni zgadzam: „Prawie wszystko – zewnętrzne oczekiwania wobec ciebie, duma, strach przed wstydem lub porażką – wszystkie te rzeczy są niczym wobec śmierci. Tylko życie jest naprawdę ważne. Pamiętanie o tym, że kiedyś umrzesz, jest najlepszym sposobem, jaki znam, na uniknięcie myślenia o tym, że masz cokolwiek do stracenia. Już teraz jesteś nagi. Nie ma powodu, dla którego nie powinieneś żyć tak, jak nakazuje ci serce. Wasz czas jest ograniczony, więc nie marnujcie go, żyjąc cudzym życiem. Nie wpadajcie w pułapkę dogmatów, żyjąc poglądami innych ludzi. Nie pozwólcie, żeby hałas cudzych opinii zagłuszył wasz własny wewnętrzny głos. I najważniejsze – miejcie odwagę kierować się sercem i intuicją.”

Każdego dnia, gdy doświadczam tych wszystkich wyjątkowych doznań, czuję się jakbym codziennie wygrywał na loterii. „Z każdym krokiem mam większy smak na życie” – jak śpiewał Krawczyk. Ale mam też świadomość, że to wszystko nie dzieje się przypadkiem, że tak naprawdę trzeba to zaplanować, zapłacić za to i po prostu zrealizować. Bez tego nie uda się spełnienie żadnego marzenia. W Internecie krążą cytaty z bardzo inspirującego przemówienia SteveJobs’a, z którym się w pełni zgadzam: „Prawie wszystko – zewnętrzne oczekiwania wobec ciebie, duma, strach przed wstydem lub porażką – wszystkie te rzeczy są niczym wobec śmierci. Tylko życie jest naprawdę ważne. Pamiętanie o tym, że kiedyś umrzesz, jest najlepszym sposobem, jaki znam, na uniknięcie myślenia o tym, że masz cokolwiek do stracenia. Już teraz jesteś nagi. Nie ma powodu, dla którego nie powinieneś żyć tak, jak nakazuje ci serce. Wasz czas jest ograniczony, więc nie marnujcie go, żyjąc cudzym życiem. Nie wpadajcie w pułapkę dogmatów, żyjąc poglądami innych ludzi. Nie pozwólcie, żeby hałas cudzych opinii zagłuszył wasz własny wewnętrzny głos. I najważniejsze – miejcie odwagę kierować się sercem i intuicją.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz