Drugi dzień był już konkretniej zaplanowany. Najpierw nabyłem kartę wejść do kilku wybranych atrakcji. Jak policzyłem, choć kosztowała aż 100 USD, to dała oszczędności rzędu 25$, w porównaniu do zakupu biletów normalnie w kasach.
Na start wybrałem się do Muzeum Seksu :-). Niestety nie zaskoczyli niczym szczególnym, ot zdjęcia jakiejś modelki z lat 60-tych, trochę informacji o seksie w świecie zwierząt i zbiór dziwacznych gadżetów z minionej epoki. Strata czasu. W Miami też było takie muzeum, ale chyba dużo większe i lepsze, żałuję, że tam nie poszedłem, gdy tam byłem. Next time.
Ciąg dalszy był spojrzeniem na Nowy Jork z góry. Wjechałem niemal na szczyt Empire State Building, jednego z najbardziej znanych wieżowców świata. Widok niesamowity, w dodatku w porównaniu do Willis Tower z Chicago, tutaj można było wyjść z budynku na otwarty taras i przejść nim dookoła. To było dużo lepsze wrażenie, gdy czuło się to świeże powietrze. Wysokość niestety była 20 pięter niżej niż w Chicago - 86 piętro. Był co prawda jeszcze SkyDeck na 102 piętrze, ale wjazd tam kosztował dodatkowe 20 "baksów", więc to już sobie odpuściłem. Zaskoczeniem było to, że kopuła budynku Chrysler Building z tej perspektywy była złota, a nie srebrna, jak zawsze mi się wydawała, ze jest :-). Dziwne, a może to słońce się tak odbijało? Nie wiem. W każdym razie warto było tu wjechać, bo widoki są super.
Na kolejne muzeum czekałem już od bardzo, bardzo dawna. Było o nim głośno w Polsce swego czasu, ale było bardzo drogie jak na muzeum, bilet kosztował około 100 zł. I jakoś odpuszczałem to zawsze, tłumacząc sobie, że są ważniejsze wydatki. Jakże się myliłem. Wizyta tutaj jest warta każdej złotówki czy dolara. Body World to muzeum specjalnie spreparowanych ludzkich zwłok, dostosowanych do pokazania wnętrza ciała. Co za widok. Prawdziwe ludzkie ciała, przekazane nauce. Można było zobaczyć szczegółowo, jak zbudowane jest ludzkie ciało. Ile ma żył, jakie są zakończenia nerwowe, jak są przyczepione mięśnie. To chyba najbardziej pouczające muzeum, w jakim w życiu byłem. Można było zobaczyć komórki rakowe, marskość wątroby, płuca palacza czy ciało osoby otyłej. Absolutnie niezwykłe. Absolutnie obowiązkowe dla każdej osoby ciekawej świata i siebie samego. Ale najbardziej niezwykłe myśli przyszły mi do głowy przy jednym ze szkieletów, kiedy zdałem sobie sprawę, ze nie wiem, kim była ta osoba. Nie sposób było stwierdzić czy to była kobieta czy mężczyzna, biała czy czarna, gruba czy chuda, wysportowana czy nie, rude włosy czy blond loki, tatuaże czy kryminalna przeszłość, czy miała dużo dzieci czy wolała mieć pieska, czy była samotna czy była duszą towarzystwa, czy była wykształcona czy nie. Zupełnie nic nie można było o tej osobie powiedzieć. Upewniłem się właśnie wtedy, że warto wierzyć w zasady, mówiące, by żyć pełnią życia, spełniać marzenia, realizować się, doświadczać nowych rzeczy, próbować nieznanego, nie bać się niczego, tylko ryzykować i nie żałować i wypleniać ze swojego mózgu sztuczne granice, bariery i ograniczenia wynikające z wpojonej religii czy tradycji, ograniczenia, które tak naprawdę nie istnieją poza naszymi głowami, nie są fizyczne. Bo prawda jest taka, ze kompletnie nic po nas nie zostanie i nie ma ciągu dalszego. Mamy wielkie szczęście, że żyjemy i nie można marnować tego czasu, trzeba wykorzystać każdy dzień. Ot takie było moje przemyślenie z tamtej chwili :-). Ktokolwiek ma możliwość wejść na taka wystawę, bo są też w innych krajach, to na pewno warto, polecam!
Na start wybrałem się do Muzeum Seksu :-). Niestety nie zaskoczyli niczym szczególnym, ot zdjęcia jakiejś modelki z lat 60-tych, trochę informacji o seksie w świecie zwierząt i zbiór dziwacznych gadżetów z minionej epoki. Strata czasu. W Miami też było takie muzeum, ale chyba dużo większe i lepsze, żałuję, że tam nie poszedłem, gdy tam byłem. Next time.
Ciąg dalszy był spojrzeniem na Nowy Jork z góry. Wjechałem niemal na szczyt Empire State Building, jednego z najbardziej znanych wieżowców świata. Widok niesamowity, w dodatku w porównaniu do Willis Tower z Chicago, tutaj można było wyjść z budynku na otwarty taras i przejść nim dookoła. To było dużo lepsze wrażenie, gdy czuło się to świeże powietrze. Wysokość niestety była 20 pięter niżej niż w Chicago - 86 piętro. Był co prawda jeszcze SkyDeck na 102 piętrze, ale wjazd tam kosztował dodatkowe 20 "baksów", więc to już sobie odpuściłem. Zaskoczeniem było to, że kopuła budynku Chrysler Building z tej perspektywy była złota, a nie srebrna, jak zawsze mi się wydawała, ze jest :-). Dziwne, a może to słońce się tak odbijało? Nie wiem. W każdym razie warto było tu wjechać, bo widoki są super.
Na kolejne muzeum czekałem już od bardzo, bardzo dawna. Było o nim głośno w Polsce swego czasu, ale było bardzo drogie jak na muzeum, bilet kosztował około 100 zł. I jakoś odpuszczałem to zawsze, tłumacząc sobie, że są ważniejsze wydatki. Jakże się myliłem. Wizyta tutaj jest warta każdej złotówki czy dolara. Body World to muzeum specjalnie spreparowanych ludzkich zwłok, dostosowanych do pokazania wnętrza ciała. Co za widok. Prawdziwe ludzkie ciała, przekazane nauce. Można było zobaczyć szczegółowo, jak zbudowane jest ludzkie ciało. Ile ma żył, jakie są zakończenia nerwowe, jak są przyczepione mięśnie. To chyba najbardziej pouczające muzeum, w jakim w życiu byłem. Można było zobaczyć komórki rakowe, marskość wątroby, płuca palacza czy ciało osoby otyłej. Absolutnie niezwykłe. Absolutnie obowiązkowe dla każdej osoby ciekawej świata i siebie samego. Ale najbardziej niezwykłe myśli przyszły mi do głowy przy jednym ze szkieletów, kiedy zdałem sobie sprawę, ze nie wiem, kim była ta osoba. Nie sposób było stwierdzić czy to była kobieta czy mężczyzna, biała czy czarna, gruba czy chuda, wysportowana czy nie, rude włosy czy blond loki, tatuaże czy kryminalna przeszłość, czy miała dużo dzieci czy wolała mieć pieska, czy była samotna czy była duszą towarzystwa, czy była wykształcona czy nie. Zupełnie nic nie można było o tej osobie powiedzieć. Upewniłem się właśnie wtedy, że warto wierzyć w zasady, mówiące, by żyć pełnią życia, spełniać marzenia, realizować się, doświadczać nowych rzeczy, próbować nieznanego, nie bać się niczego, tylko ryzykować i nie żałować i wypleniać ze swojego mózgu sztuczne granice, bariery i ograniczenia wynikające z wpojonej religii czy tradycji, ograniczenia, które tak naprawdę nie istnieją poza naszymi głowami, nie są fizyczne. Bo prawda jest taka, ze kompletnie nic po nas nie zostanie i nie ma ciągu dalszego. Mamy wielkie szczęście, że żyjemy i nie można marnować tego czasu, trzeba wykorzystać każdy dzień. Ot takie było moje przemyślenie z tamtej chwili :-). Ktokolwiek ma możliwość wejść na taka wystawę, bo są też w innych krajach, to na pewno warto, polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz