poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Montreal po francusku

O ile Toronto było całkiem po angielsku, Ottawa była dwujęzyczna, pod napisami francuskimi były angielskie, tak w Montrealu już jest wszystko kompletnie po francusku. Nie idzie nic zrozumieć :-). Tylko w hostelu na śniadanie, zamiast francuskich rogalików, podają amerykańskie tosty :-).
Kurcze, jestem w Montrealu, kto by przypuszczał :-). Kiedyś nawet myślałem o przeprowadzce do Kanady, ale jak tu jestem, to już nie jestem taki chętny ;-p. Latem jest pewnie pięknie, ale teraz jest zimno i szaro. Zimą mróz musi być koszmarny. Na szczęście jest tu gdzie pospacerować w dzień, gdy świeci słońce. Jest bardzo dużo bazylik, kościołów i katedr. Budowle są arcydziełem architektury, naprawdę miło na to patrzeć. Jest też klimatyczne stare miasto i oczywiście ulica ze sklepami najbardziej znanych producentów.
Jak na razie, Kanada mnie do siebie w ogóle nie przekonała. Zimno, ponuro, drogo, bez radości. Są piękne kawałki przyrody, piękne bazyliki i na tym jak na razie się kończy. Mieszkać bym tu jednak nie chciał. Zobaczymy co do zaproponowania ma Quebec, dzisiaj tam jadę tam na 2 dni, a potem powrót do USA. Podobno w Quebec’u jest piękna starówka, ale ja nie wierzę na słowo, chcę się przekonać o tym osobiście :-). Czas ruszać dalej w drogę. Jeszcze miesiąc i do domu. Odczuwam już zmęczenie podróżą, ale z drugiej strony nie mogę się już doczekać NY :-).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz