środa, 8 kwietnia 2015

Zaskakująca Atlanta

Tego miasta pierwotnie w ogóle nie było w planie. Jakoś nie mogłem znaleźć uzasadnienia, by tu przyjechać. No, bo co w zasadzie miało być zachęcające? Wyjątkowo drogie hotele? Spojrzałem na atrakcje proponowane przez to miasto a tu tylko Coca-Cola World – główna siedziba tego koncernu z muzeum dla gości oraz siedziba CNN. Ale co jest ciekawego w oglądaniu butelek sprzed kilkudziesięciu lat i ich różnych logo, za 16 USD? Albo, co może być interesującego za 15 USD w oglądaniu studia nagrań? A jednak znalazłem tu coś dla siebie.
Moje początkowe nastawienie do tego miasta było średnio-niechętne. Jakież było moje zdziwienie, gdy wjeżdżając tutaj, okazało się, że to przepiękne, bardzo zadbane miasto! Jest zaprojektowane z ogromnym rozmachem, aż 40% miasta to parki. Autostrada, którą wjeżdżałem miała po 8 pasów w każdą stronę! I szczerze mówiąc ledwo się te wszystkie auta tam mieściły, tyle tu ludzi! Miasto od samego początku wyglądało naprawdę imponująco. Ale wizyta zaplanowana była raptem na 3 dni. O wspaniałym meczu NBA już wiecie, czas opisać pozostałe atrakcje.
Na pierwszy ogień poszedł Piedmont Park. Pięknie zagospodarowany, ogromny, z boiskami, z jeziorkami, miejscami dla psów małych, dla dużych, a nawet z publicznym basenem, a na samym końcu jest jeszcze (płatny 20 USD) Ogród Botaniczny. Ogólnie całe to miejsce jest świetne na jogging, spacery czy po prostu poleżenie na trawce :-). Ale ten park był tylko liźnięciem wspaniałości tego miasta.
Na następny dzień, w planie była wizyta w Six Flags over Georgia. To jeden z największych parków rozrywki w USA i oczywiście będąc tuż obok niego, nie mogłem go sobie odpuścić :-). Tysiące ludzi, ogromne kolejki, bilet cholernie drogi (on-line około 50 USD, w kasie około 65 USD), ale było warto :-). Zabawa genialna, choć niestety w kolejkach do największych atrakcji stało się nawet godzinę. Ale przeciążenia na najbardziej ekstremalnych roller-costerach były niesamowite, mózg miażdżyło w czaszce po prostu :-). Mega frajda i ogromna zabawa :-). Żałuję, że nie zaplanowałem na tą atrakcję całego dnia, ale to się poprawi, bo będzie jeszcze jedna okazja :-).

Druga część dnia była przeznaczona na Georgia Aquarium – podobno największe akwarium świata! Byłem już w kilku, ale to rzeczywiście powala rozmiarem i zawartością. Jednak nie z tego względu je wybrałem. Wybór był związany z jednym z moich marzeń. Chciałem na żywo zobaczyć rekina wielorybiego! Długo na tą chwilę czekałem i wreszcie się udało. To bardzo rzadko spotykany okaz we wszelkiego typu oceanariach. Powód zapewne jest jeden. Jest to największa ryba świata, największe osobniki tego gatunku potrafią mierzyć 18 metrów i ważyć 13 ton. Jeśli w waszym mieszkaniu od podłogi do sufitu są 3 metry… to ta „rybka” potrafi mierzyć 6 pięter. No słabo? :-) A w tym akwarium pływało tych rekinów chyba 4! Co prawda nie były aż tak dużo, ale i tak robiły kolosalne wrażenie. A do tego to ich niezwykłe ubarwienie, po prostu hipnotyzuje swoimi białymi kropeczkami na granatowym tle. Bardzo bym, chciał zanurkować w pobliżu tej ryby, to by dopiero było przeżycie :-). Można było tam również zobaczyć Białuchę! To gatunek zagrożony wymarciem, więc widok tej samicy, w dodatku podobno będącej w ciąży, był oszałamiająco niezwykły. Do tego ona… jakby miała świadomość… patrzyła na ludzi przez szybę, podpływała, ocierała się o nią… miałem wrażenie, że to inteligentne samoświadome stworzenie. Niezwykłe doświadczenie. A na sam koniec był niepowtarzalny pokaz skoków delfinów! Byłem już kiedyś na jednym, ale nie umywał się do tego, wzbogaconego dodatkowo o scenografię, super oświetlenie i fabułę odgrywaną przez aktorów, opowiadających o początkach kontaktów ludzi i delfinów. Coś wspaniałego, siedziałem z zapartym tchem!
Co za niesamowity dzień!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz