Tego miasta pierwotnie w ogóle
nie było w planie. Jakoś nie mogłem znaleźć uzasadnienia, by tu przyjechać. No,
bo co w zasadzie miało być zachęcające? Wyjątkowo drogie hotele? Spojrzałem na
atrakcje proponowane przez to miasto a tu tylko Coca-Cola World – główna
siedziba tego koncernu z muzeum dla gości oraz siedziba CNN. Ale co jest
ciekawego w oglądaniu butelek sprzed kilkudziesięciu lat i ich różnych logo, za
16 USD? Albo, co może być interesującego za 15 USD w oglądaniu studia nagrań? A
jednak znalazłem tu coś dla siebie.
Moje początkowe nastawienie do
tego miasta było średnio-niechętne. Jakież było moje zdziwienie, gdy wjeżdżając
tutaj, okazało się, że to przepiękne, bardzo zadbane miasto! Jest
zaprojektowane z ogromnym rozmachem, aż 40% miasta to parki. Autostrada, którą
wjeżdżałem miała po 8 pasów w każdą stronę! I szczerze mówiąc ledwo się te
wszystkie auta tam mieściły, tyle tu ludzi! Miasto od samego początku wyglądało
naprawdę imponująco. Ale wizyta zaplanowana była raptem na 3 dni. O wspaniałym
meczu NBA już wiecie, czas opisać pozostałe atrakcje.
Na pierwszy ogień poszedł Piedmont Park. Pięknie zagospodarowany,
ogromny, z boiskami, z jeziorkami, miejscami dla psów małych, dla dużych, a
nawet z publicznym basenem, a na samym końcu jest jeszcze (płatny 20 USD) Ogród
Botaniczny. Ogólnie całe to miejsce jest świetne na jogging, spacery czy po
prostu poleżenie na trawce :-). Ale ten park był tylko liźnięciem wspaniałości
tego miasta.
Na następny dzień, w planie była
wizyta w Six Flags over Georgia. To
jeden z największych parków rozrywki w USA i oczywiście będąc tuż obok niego, nie
mogłem go sobie odpuścić :-). Tysiące ludzi, ogromne kolejki, bilet cholernie
drogi (on-line około 50 USD, w kasie około 65 USD), ale było warto :-). Zabawa
genialna, choć niestety w kolejkach do największych atrakcji stało się nawet
godzinę. Ale przeciążenia na najbardziej ekstremalnych roller-costerach były
niesamowite, mózg miażdżyło w czaszce po prostu :-). Mega frajda i ogromna
zabawa :-). Żałuję, że nie zaplanowałem na tą atrakcję całego dnia, ale to się
poprawi, bo będzie jeszcze jedna okazja :-).
Druga część dnia była
przeznaczona na Georgia Aquarium –
podobno największe akwarium świata! Byłem już w kilku, ale to rzeczywiście
powala rozmiarem i zawartością. Jednak nie z tego względu je wybrałem. Wybór
był związany z jednym z moich marzeń. Chciałem na żywo zobaczyć rekina
wielorybiego! Długo na tą chwilę czekałem i wreszcie się udało. To bardzo
rzadko spotykany okaz we wszelkiego typu oceanariach. Powód zapewne jest jeden.
Jest to największa ryba świata, największe osobniki tego gatunku potrafią
mierzyć 18 metrów i ważyć 13 ton. Jeśli w waszym mieszkaniu od podłogi do
sufitu są 3 metry… to ta „rybka” potrafi mierzyć 6 pięter. No słabo? :-) A w
tym akwarium pływało tych rekinów chyba 4! Co prawda nie były aż tak dużo, ale
i tak robiły kolosalne wrażenie. A do tego to ich niezwykłe ubarwienie, po
prostu hipnotyzuje swoimi białymi kropeczkami na granatowym tle. Bardzo bym,
chciał zanurkować w pobliżu tej ryby, to by dopiero było przeżycie :-). Można
było tam również zobaczyć Białuchę! To gatunek zagrożony wymarciem, więc widok
tej samicy, w dodatku podobno będącej w ciąży, był oszałamiająco niezwykły. Do
tego ona… jakby miała świadomość… patrzyła na ludzi przez szybę, podpływała,
ocierała się o nią… miałem wrażenie, że to inteligentne samoświadome
stworzenie. Niezwykłe doświadczenie. A na sam koniec był niepowtarzalny pokaz skoków
delfinów! Byłem już kiedyś na jednym, ale nie umywał się do tego, wzbogaconego
dodatkowo o scenografię, super oświetlenie i fabułę odgrywaną przez aktorów,
opowiadających o początkach kontaktów ludzi i delfinów. Coś wspaniałego,
siedziałem z zapartym tchem!
Co za niesamowity dzień!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz