Dzisiaj do odjazdu autobusu do Mersin miałem jakieś 3 godziny luzu jeszcze. A dzisiaj mają chyba jakieś święto, 20-sto lecie czegoś związanego z żołnierzami. Niestety nikt nie umiał mi wytłumaczyć o co chodzi. Nazjeżdżało się ludzi na ten PKS, potem karetka, potem opancerzona policja :-) i jakoś się rozeszli. Potem tylko widziałem, jak żegnali oklaskami autobus z młodymi chłopakami. Może ich brali do wojska? Nie wiem, ale wszyscy krzyczeli, klaksony trąbiły, auta miały wywieszone flagi, fajnie :-).
Miałem też czas, by najeść się kebabów i tych słodkich tureckich łakoci. W życiu nic słodszego nie jadłem, ale drogie to cholerstwo strasznie. Ale miałem też czas, żeby robić to, co lubię najbardziej – przyglądać się ludziom. Ich codziennym życiu, pracy, przyzwyczajeniom, rysom, gustom, strojom. To jest dla mnie wielki dar w tej podróży, móc obserwować różnorodność nas, ludzi. To niesamowite, jak w każdym kraju widać różnice, wystarczy tylko minąć granicę i już widać zupełnie inne rysy twarzy. Całkiem inne style ubierania się. I te ich zwyczaje. Tak różne zachowania. Spotykam tych ludzi, poznaję, mówią do mnie Mr. Poland :-), robią wielkie oczy, gdy mówię im, dokąd zmierzam. Któryś raz już znowu słyszałem "you are crazy men" :-). Ale co w tym szalonego, że spełniam marzenia? To szalone marzeń nie spełniać!!! Ale w tych momentach zdaję sobie sprawę… wiem, że zabrzmi to nieskromnie… ale dla nich jestem takim przerywnikiem życia. Żyją w swoim kieracie ileś lat i nagle pojawia się jakiś koleś znikąd, z wielkim plecakiem i mówi, że idzie dookoła świata. Słyszę jak potem powtarzają to swoim znajomym, a Ci kiwają z podziwem. Wyobrażam sobie, jak wracają po pracy do domu i mówią do żony "kochanie, nie zgadniesz, kogo dzisiaj spotkałem…". A na następny dzień zaczynają swoją pracę od nowa… ale mam cichą nadzieję, że gdzieś w ich głowach rośnie ziarenko marzeń, które to właśnie ja podlałem, że od tego dnia zaczną się zastanawiać, czy również oni nie mogliby czegoś zrobić tylko dla siebie.
Dzisiaj miałem okazję popatrzeć na naganiaczy autobusowych, jak wydzierają się wniebogłosy. I naganiaczy od kebabów :-). To jest niesamowite w Turcji. To kraj prawdziwych handlarzy. I to, co ważne, towary nie są "made in China". Widać, że wszystko to ich robota. Jak się chce, to można. I nikt tu nie gada, że się nie opłaca. Tysiące sklepików i każdy daje radę. Świetny przykład. Sprzedawcy wchodzą nawet do autobusów, 10 naraz, jeden z bezami, inny z rogalikami, z sandwiczami… To jest kraj, który trzeba odwiedzić koniecznie. Na początku byłem trochę źle nastawiony, ale okazało się, że jest tu super. Aż zżera mnie ciekawość, co będzie dalej…
CREAZY MEN?.. to coś jak zmarszczony facet?
OdpowiedzUsuńa może CRAZY?
...może już się marszczy.. :-)
OdpowiedzUsuńPaweł opisz jakie tam kobiety ? :-)
OdpowiedzUsuńOj, Word zmienił i już się będą czepiać :-).
OdpowiedzUsuńJakie są tu kobiety? Niestety nie mam dobrych wieści ;-). Są średnie. Najładniejsze były na Ukrainie. Najlepiej ubrane i naprawdę zgrabne. Nie były jeszcze spasione od McDonaldsa - po prostu zgrabne i ładnie ubrane, choć może ich stan majątkowy nie pozwalał na zbyt wiele, to się starały. Rumunia i Bułgaria - normalne, nic nadzwyczajnego. Czasem trafiła się ładna Cyganka, ale nie oszałamiały strojem. Natomiast w rejonach arabskich... niestety lipa. Są poubierane tak, że nie widać nic oprócz twarzy i dłoni. Trafiają się niektóre z ładną twarzą, ale nie robią większego wrażenia na mnie. Spodziewałem się, że będą ładniejsze, ale niestety rozczarowanie :-).