21 maja 2010
Dzisiaj miał być czas odpoczynku, nawet nic miałem nie pisać, żeby dać Wam od siebie odpocząć :-), ale po prostu się nie da. Piękno otaczającej mnie przyrody zapiera dech w piersiach, nie mogę się opanować, żeby tego nie opisać. Dzisiaj zrobiłem sobie spacerek po mieście. W sumie miasto jak miasto. Bardzo rozległe, potrzeba auta, żeby je całe zwiedzić. Z resztą mało interesuje mnie chodzenie po sklepach, za to widoki, które można tu wypatrzeć są niesamowite. A przecież to tylko Rumunia, tak blisko nas, niby nic nadzwyczajnego, ale jest miejscami bardzo czarująca. Dzisiaj niestety parę godzin padał deszcz, więc przesiedziałem ten czas w namiocie z dobrą muzą na uszach, ale jak tylko przestało padać, poszedłem na plażę od strony kampingu, w którym jestem, a nie od strony miasta. Żałuję, że wcześniej tu nie przyszedłem. Od najbardziej turystycznej części miasta, dzielnicy Mamaia, dzieli mnie z 10 kilometrów, więc mało który turysta-spacerowicz tu dociera. Pamiętacie jak Wam pisałem, że był tam pas muszli szerokości 3-5 metrów? Tutaj ma on szerokość 22 kroków!!! Aż zmierzyłem, bo nie mogłem uwierzyć. Niesamowicie to wygląda. Takie jakby zmielone muszelki usypane w wielki naturalny dywan. Wśród nich oczywiście setki normalnych, niezniszczonych muszli. Czad :-). Jeszcze po deszczu tak niesamowicie parowały. Morze płaskie jak tafla lustra. Na nim widać z daleka jedną łódeczkę, i jedna mewa się też już znalazła. One tak niesamowicie skrzeczą. Gdy to słyszę, to wiem, że tuż, tuż, za chwilkę zobaczę morze. I te chmury. Tworzą na niebie tak niesamowite wzory, miejscami przebijają się przez nie promienie słońca. Do tego w Rumuni słońce zachodzi nad lądem, nie nad morzem, więc od strony morza tworzy się taka delikatna fioletowa poświata, która zlewa morze i niebo tak, że nie można dostrzec linii horyzontu. No coś niesamowitego! Strasznie żałuję, że nie zwiedziłem całej Rumuni, a tylko przejechałem przez mały skrawek. Ale na pewno tu jeszcze wrócę. Podobno mają piękne i dzikie zakątki lasów i gór. Tam może być ciekawie :-).
Trochę nie fajnie tylko, że Cyganie zapracowali sobie na tak złą opinię. Szkoda, bo poczucie niebezpieczeństwa w ich pobliżu, bardzo psuje cały urok tego kraju. Chcesz wyjść wieczorem na spacer i strach trafić na ich dzielnicę. Tu w Constance nie rzuca się to tak w oczy, bo to już dość turystyczna aglomeracja, ale w tym pierwszy mieście, w którym byłem – Galati… no tam to bym sobie na spacer nie poszedł wieczorem :-).
Ogólnie postrzegam Rumunię pozytywnie. Poznałem dużo przemiłych i pomocnych osób. Ceny niestety dość zbliżone do cen w Polsce, niezbyt atrakcyjne, ale poziom rozwoju kraju mniej więcej też ten sam, co u nas. Jedyne, co bym zmienił w tym kraju, to wymontował wszystkim kierowcom klaksony, bo aż uszy bolą. Frajdę mają, jak sobie trąbią :-).
Dogadać się tu można dość łatwo po angielsku. Sporo osób mówi tym językiem. Napisy w wielu miejscach też już zostały przerobione na angielski, więc łatwo można się połapać. Z resztą ich język jest chyba dość zbliżony do włoskiego, bo w sumie bez większego problemu można zrozumieć, co jest napisane. No może poza jednym wyjątkiem :-). Wchodzę wczoraj do spożywczego i proszę "eggs". Babka na mnie patrzy oczami w stylu "że co?". "Eggs from chicken" :-) i pokazuję jej kurczaka :-). Mało tam nie padłem ze śmiechu, a ta baba patrzy na mnie, o co mi chodzi :-). W końcu zadzwoniła do syna, dała mi go do słuchawki i on jej przetłumaczył, o co chodzi :-). A ta pokazała mi kartkę na lodówce, że przecież jest napisane, że są jajka. A tam napis z tego, co pamiętam "oiu", a wymawia się "ojćz". Także z tym miałem problem. Ale uśmiałem się z nią ładnych parę minut.
Żałujcie, że Was tu nie ma. Jest naprawdę rewelacyjnie. Tak, jak sobie wymarzyłem. Jak to dzisiaj w piosenkach słuchałem: "ze stu snów ten jeden chcę naprawdę przeżyć" a "z każdym krokiem mam większy smak na życie". Tak właśnie jest ze mną. Nie żałuję ani trochę, że ruszyłem. Każdy dzień jest tak wyjątkowy, że aż chce się wstawać rano. Wyczekiwać tego, co się stanie dzisiaj. Choć czasami jest bardzo ciężko fizycznie, to satysfakcja jest tak ogromna, że niesie jak na skrzydłach. Nie myślałem, że mi to wszystko wyjdzie w ten sposób. Że to w ogóle wypali. A przecież ja nie robię nic nadzwyczajnego. Ja tylko jadę z miasta do miasta. Ja tylko spełniam swoje marzenia. Spróbujcie tego sami! Satysfakcja gwarantowana!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz