13 maja 2010 – Dzień drugi
Dzisiaj wstałem po 6 rano. Ale to tylko dlatego, że nastawiłem sobie budzik, bo spało mi się tak błogo, że pewnie do 10 bym nie wstał. Ale to, że wstałem wcześnie, nie znaczy, że wcześnie ruszyłem :-). Zanim się wyczłapałem z tego mojego grajdołka, zanim coś zjadłem, zanim wszystko z powrotem wsadziłem do plecaka (przecież musiałem wszystko wypakować), to zeszło się prawie 2 godziny. I choliwka, woda się skończyła. I żeby nie było zbyt prosto, stacja benzynowa też była zamknięta :-). No nic, jakoś przetrwam. Stanąłem na stopa. Odpuszczam sobie zwiedzanie Lwowa, bo nie ma tu za dużo do zwiedzania. Wpisałem Ternopil na mojej kartce i stałem. Ludzie się patrzyli jak na jakieś widowisko :-). Chyba nie spotykają tu za często takich, jak ja. Droga pustawa, mało kto jeździ, chyba tu sobie postoję.
2 minuty później… :-)
Zatrzymał się Pan Dyrektor jakiejś fabryki produkującej lekarstwa :-). I jak myślicie, gdzie mnie zawiózł? Tak, spóźnił się do pracy, ale mnie zawiózł prosto na wylot na Odessę z miasta, które wpisałem na kartce :-). Wiem, wiem :-), szczęściarz ze mnie. 100 km mam za sobą. Coraz bardziej oddalam się od domu. Następny kolega, młody biznesman, zawiózł mnie kolejne 200 km dalej. Wysadził mnie w prześlicznej miejscowości, niestety nie mam pojęcia jak wymówić tą nazwę, w każdym razie, gdyby stąd mnie nikt nie wziął, to bym się nie obraził. Mają tu piękne, duże jezioro z bazą turystyczną. No, ale jest dopiero koło 13, więc grzech nie spróbować złapać kolejnego stopa. I jeśli wydaje Wam się, że do tej pory miałem szczęście, to tylko Wam się wydaje :-). Szczęście dopiero przyjechało :-))). Wielki bus, młode, bardzo fajne małżeństwo - Wladimir i Natasza (dla przyjaciół Wowa i Natali) – "jedziemy prawie do Odessy, wsiadaj" – powiedzieli :-). Czyli 500 km w jednym aucie. I ja sam na tylnim siedzeniu. Uwielbiam to :-). 2 godzinki później zrobiliśmy sobie piknik :-) No po prostu szczęście pełna gębą się do mnie uśmiecha. Poczęstowali mnie obiadkiem, kawką, piwkiem i ruszyliśmy dalej. Droga strasznie się dłużyła, była prosta, jak od linijki. Parę razy mi się przysnęło, aż w końcu przed 21 zatrzymaliśmy się około 30 km od Odessy. Oni zaraz skręcają, więc tu niestety musieliśmy się pożegnać. Poczęstowali mnie jeszcze raz kawą, dorzucili piwko do namiotu, uściskaliśmy się i ruszyli w drogę. A ja zostałem sam nad pięknym rozlewiskiem, więc co było robić? Najzwyczajniej w świecie rozbiłem sobie namiot kilkadziesiąt metrów od tranzytowej drogi z Kijowa. Kumkają mi tu żabki, grają świerszcze, jakaś sowa sobie grucha a ja wdycham świeży powiew bryzy znad tego rozlewiska. 2 sekundy później namiot rozłożony, a ja w środku odpoczywam.
Jak na razie jest super, jest miło i fajnie. Spotykam samych pomocnych ludzi. W ciągu dwóch dni, jechałem 9 samochodami, poznałem 10 wspaniałych osób i wydałem całe… 8 zł :-). Tanio tu :-).
A jeszcze takie fajne spostrzeżenie. Miałem wczoraj o tym napisać, ale zapomniało mi się. Nie wiem czy inni też tak mają, ale u mnie w momencie przekroczenia granicy, mózg przełącza się na język angielski, zaczynam momentalnie myśleć w tym języku. Ale na Ukrainie jeszcze na to nie pora :-) Tutaj więcej rozumieją po polsku :-).
W ogóle, to im dalej na południe, tym ładniej. Więcej zieleni, lepsze drogi (kultura kierowców na zadziwiająco wysokim poziomie!) i mniej 40-sto letnich rzęchów na ulicach w porównaniu do Lwowa. Całkiem ładny kraj. Nie ma tu za dużo lasów, ale za to są ogromne połacie zielonych łąk, na których co chwila spotyka się stada krów.
PATENT NA AUTOSTOPA
Muszę w tymi miejscu podziękować Mikiemu za podsunięcie świetnego pomysłu na podróżowanie. Podpowiedział mi, żeby na grubej folii pisać nazwy miast ścieralnym markerem. Dzięki temu nie będę musiał targać ze sobą jakiś kartoników, albo tłumaczyć na migi dokąd chcę jechać. Na szczęście nigdzie białej, grubej folii nie znalazłem, więc kupiłem metr jaskrawej okleiny. Złożyłem na pół, więc jest sztywniejsza, a nadal zajmuje bardzo mało miejsca. Świetnie zdaje egzamin. Polecam ten patent.
14 maja 2010 – Dzień trzeci
Ciągle trwa podróż do Odessy, więc nie będę zaczynał nowego wpisu. Dzisiaj rano niestety trochę padało, dopiero koło 10 ustało, więc czym prędzej się spakowałem i wyszedłem na trasę. Jeszcze kilka dni i będę mistrzem szybkości w pakowaniu plecaka i mistrzem wykorzystywania wolnych przestrzeni do upchnięcia swoich gratów. Wyszedłem na trasę, chwila moment i podjechał… jakby radiowóz. Przynajmniej tak wyglądał. Miał dziwne nalepki, koguty na dachu i ze 40 lat stażu istnienia :-). Ale nie było mi do śmiechu gdy wsiadłem do środka, a tam… 3 wielkich drabów. Miałem trochę pietra, bo wcale nie byli w mundurach. Na szczęście okazali się być ok. Zamiast jechać do pracy, to przywieźli mnie prosto na plażę :-). Odessa, w porównaniu do Lwowa, wydaje się być ogromną i rozległym miastem. Szedłem tą plażą i szedłem, sezon dopiero się rozkręca, więc ludzi mało, ale i tak każdego pytałem o jakiś kemping. I niestety nic się nie dowiedziałem. Nikt o niczym takim nie słyszał. Z resztą po co komu kemping, skoro można spać wszędzie, bo ziemia jest ludu :-). Tia… tylko ja wreszcie chciałbym zostawić ten cholernie ciężki plecak i znaleźć jakąś kafejkę internetową. Dzisiaj jednak nie było mi dane. Znaczy kafejkę z WiFi znalazłem, ale na złość Internet mi nie chciał działać. Cóż mi pozostało? Wróciłem na tą plażę i szedłem dalej w poszukiwaniu dobrego miejsca na rozbicie namiotu… i szedłem… i szedłem, ledwo żyję już… wreszcie doszedłem do jakiegoś baru z domkami do wynajęcia. Wyglądał na najbardziej rozkręcony, sporo ludzi już się opala na plaży, parę się kąpie. Zapytałem więc czy można gdzieś tu rozbić namiot. Właściciel pokazał mi kawałek trawy za barem i mam tym sposobem nowe miejsce do spania :-). A teraz wybaczcie, ale ja też chcę się popluskać w tym czarnym Morzu Czarnym :-).
hehehe..... ciekawie się to wszystko zapowiada.
OdpowiedzUsuńProsimy tylko o regularne update'y.
JarJar
Widzę, że na razie wszystko układa się świetnie, oby tak dalej, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńmarcin, tokwos
ja też trzymam kciuki:)
OdpowiedzUsuńWidzę że stara ekipa z WATu kibicuje:D
Aha i poprosimy o foty od czasu do czasu;)
Pozdrawiam!
Michał, mistral