czwartek, 20 maja 2010

Moje opinie o Ukrainie

18 maja 2010
Czas na małe podsumowanie tego kraju, bo dzisiaj już go opuszczam.
Powiem krótko. Podobało mi się. Myślę, że kiedyś tu wrócę, ale już nie tak, jak teraz. Następnym razem poduczę się ich języka, bo spotkać tu kogoś, kto rozumie angielski… udało mi się spotkać 4 takie osoby na jakieś 100, które coś rozumiały po angielsku, a i te 4 osoby wolały, żeby mówić do nich po polsku, bo więcej rozumieją :-). Nie znając ich alfabetu ciężko też zrozumieć w jakiej miejscowości w ogóle jesteśmy. Po paru dniach już zacząłem łapać, która literka co znaczy, ale to o wiele za mało. Oczywiście nie mam możliwości nauczyć się 50 języków, z każdego kraju, gdzie będę. Jednak jak tylko wjechałem do Rumuni, to każdy zagadnięty rozmawiał po angielsku, a na Ukrainie praktycznie nikt. Jeśli więc chce się ten kraj lepiej poznać, to trzeba zacząć od ich alfabetu :-).
Kraj sam w sobie (jeśli chodzi o naturę) piękny. Taki… jeszcze nietknięty cywilizacją. Jest dużo większy od Polski, a ogromną część zajmują gigantyczne łąki. Ciężko tu znaleźć wielkie połacie lasów, ale łąki ciągną się i ciągną. Po drodze często mijałem całkiem spore stada owiec i krów. Fajnie też wyglądają tu ogromne pola żółtego rzepaku czy zielona jeszcze pszenica falująca na wietrze. Jednak, żeby tu pojeździć, trzeba mieć dobrego jeepa. Oprócz głównych dróg między największymi miastami, reszta nie nadaje się do jeżdżenia. Szczerze mówiąc, u nas nazwalibyśmy to polnymi dziurawymi drogami, a tutaj to jest norma i jakoś nikomu to nie przeszkadza, gdy w autobusie podskakują o 20-30 cm do góry na tych dołach (mówię serio!). A gdy im już zaczyna przeszkadzać, to szuka się objazdu po polu obok i już :-).
Gdzie mi się podobało? W Odessie. Porządne turystyczne miasto, tyle że jeszcze nie zaczął się sezon, gdy w nim byłem, więc nie działo się wiele. Pewnie w lipcu jest o wiele ciekawiej. Niestety reszta kraju, to wielka katastrofa. Mam wrażenie, że ci ludzie żyją bardzo ubogo. Wioski wyglądają jak u nas w najbiedniejszej części rzeszowskiego 20 lat temu. Jedna wielka ruina. Gdy się to ogląda z okien autobusu, to jako całość tworzy niepowtarzalny klimat ciągnącego się PGR'u. Ale myślę, że ludziom tutaj ciężko się żyje i podziwiam ich za to, że sobie tu jakoś jednak radzą. Ale największym plusem jest to, że większość z nich jest niesamowicie pomocna. Np. dzisiaj, gdy zabłądziłem w Ismaił, szukając wylotu z miasta do Mołdawii, zapytałem jakiegoś starszego pana o drogę i wiecie, co zrobił? Zaprowadził mnie tam! Szliśmy ponad 20 minut! To było niesamowite. Koleś zupełnie mnie nie znał i zamiast wskazać tylko drogę, albo powiedzieć, że nie wie, on po prostu zaprowadził mnie na miejsce, gdzie mam łapać stopa, albo tzw. marszrutkę, czyli autobusik. Tu po prostu, na tych biedniejszych obszarach, ludzie jeszcze nie są tacy, żeby robić coś tylko za kasę. Większość z nich pomogła mi zupełnie bezinteresownie. Po prostu pomagali, życzyli powodzenie i odchodzili. Niesamowite przeżycie za każdym razem.
A teraz coś o panującej tu modzie :-). 90% aut ma przyciemniane szyby. Reszta to albo przyjezdni turyści, albo ci, którzy jeszcze nie zdążyli tego zrobić :-). Nawet 50-cio letnie zaporożce, auta policyjne, kamazy – wszyscy mają przyciemniane szyby :-). No i obowiązkowo Gold Hits z lat 90-tych, oczywiście na cały regulator :-). Do tego koniecznie wewnętrzne upiększenie auta: minimum 5-7 krzyżyków oraz przynajmniej 6 świętych obrazków. Dobrze też, żeby było kilka wiszących kaczuszek i wiewióreczek, tak żeby widoczność była maksymalnie zawężona :-). A dla pań mam szczególnie ważna informację! Uwaga! Telefony tylko z klapką!!! I to najlepiej modele z lat 1995-96 :-). Jeśli chcecie nadążyć za modą, która nadciąga z Ukrainy, koniecznie musicie mieć phone z klapką :-).
Aaa, jeszcze mi się przypomniało coś o jeziorach. Mają tutaj bardzo dużo, gigantycznych rozlewisk, jezior, stawów. Po prostu ogromne i w takim nietkniętym surowym stanie. Byłoby niesamowitą przygodą wyrwać się nad takie jezioro, połowić ryby, czy pomieszkać w namiocie w dzikim pustkowiu. Nie mu tu zupełnie turystów, ani sportów wodnych. Dookoła po prostu tylko pola. Przepięknie to wygląda, aż się prosi, żeby rozbić obok namiot i wskoczyć się popluskać. Szkoda tylko, że za bardzo nie dbają sami o przyrodę, bo te dzikie śmietniki przy drogach, trochę psują cały urok.
Warto tu przyjechać, tak myślę. Choć, gdy ja to jeszcze kiedyś zrobię, to już raczej własnym autem niż autostopem. I raczej jeepem :-)
A tak wygląda informatyk w podróży dookoła świata:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz