środa, 20 marca 2013

Tanger

Przypuszczam, że mało kto z czytelników "Alchemika" pamięta, że właśnie w tym mieście, w portowym mieście Tanger (czyt. Tandżer), rozpoczęła się wędrówka powieściowego pasterza ku spełnieniu Jego Własnej Legendy. Cóż za zbieg okoliczności, że trafiam dokładnie w to samo miejsce, co bohater książki, która w tak dużej mierze zainspirowała mnie do pisania tego bloga, jako pamiątki ze spełniania Mojej Własnej Legendy. Jakież to uczucie spacerować tymi samymi uliczkami, co on! Chodzić pod górkę między straganami, a może nawet przechodzić obok sklepiku z kryształami, w którym pracował! Dopiero w Fezie zdałem sobie sprawę, że to właśnie tutaj się wszystko zaczęło :-).
Tanger przywitał mnie dzisiaj pięknym wschodem słońca. Po całonocnej podróży, nic piękniejszego nie mogło mnie spotkać. A wyjątkowości temu miastu dodaje jeszcze fakt, że słońce wschodzi tutaj na Morzem Śródziemnym, a zachodzi nad Oceanem Atlantyckim! Nigdy wcześniej nie byłem w takim mieście i myślę, że jest to rzadko spotykane w miastach kontynentalnych, by słońce wschodziło i zachodziło nad morzem. Niezwykłe :-).
Chociaż Maroko jest głównie francuskojęzyczne i w ogóle wszędzie widać naleciałości dawnego kolonizatora (łącznie ze ślimakami gotowanymi na każdym rogu), to w Tangerze widać już w wielu miejscach hiszpańskie akcenty. Od szerszych chodników, po sygnalizację świetlną z charakterystycznym animowanym ludzikiem i czystsze ulice. Ale kiermasz i handlowa żyłka, którą Marokańczycy mają daje się tu odczuwać równie mocno jak w innych miastach. Nie jest to już co prawda typowo portowe miasto złodziei, jak było opisywane w wyżej wymienionej powieści, ale życie tętni tu równie mocno. I gwarantuję, że dla każdego miłośnika wydawania pieniędzy, będzie tu istny zakupowy orgazm! Tutaj najlepiej przyjechać samochodem... ciężarowym :-).
Jutro dzień robienia zdjęć, dzisiaj tylko spacer i gubienie się w gąszczu uliczek :-). Ale nie mogę już się doczekać kolejnego poranka, gdy razem z innymi Marokańczykami, będę mógł usiąść w kafejce w ciepłych promieniach wschodzącego słońca i wypić pyszną kawę, delektując się widokiem budzącego się do życia miasta. Wtedy zstępuje na człowieka taki nieopisywalny spokój, do tego zapach świeżo upieczonego pieczywa i człowiek czuje, jakby życie się na chwilkę zatrzymało... coś pięknego :-).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz