piątek, 22 marca 2013

Pożegnanie z Marokiem

Dzisiaj jest już ostatni dzień mojego pobytu w Maroku. Zakochałem się w tym kraju od pierwszego spojrzenia i jestem nim zafascynowany do ostatniej chwili. Nie sądziłem, że będzie tutaj tak cudownie. Nie spodziewałem się tutaj takiej niesamowitej atmosfery. Ten kraj jest magiczny, a przecież zobaczyłem zaledwie małą jego część. Niestety na tym kończy się pierwszy etap mojej podróży. Jutro wracam już do bardziej cywilizowanych obszarów :-). Ale szalenie będzie mi brakowało wszystkiego, co tu poznałem, zobaczyłem, doświadczyłem, przeżyłem... będę tęsknić za tymi równo usypanymi kopcami kolorowych przypraw, za truskawkami w marcu, za świeżo wyciskanymi sokami owocowymi, za gotowanymi ślimakami na każdym rogu, których nie byłbym w stanie wziąć do ust ;-p, za "bonjour", "mister", "excuse me" i "monsieur" wykrzykiwanymi za mną co chwila, za Fantą tańsza niż woda, za obiadami za 7 zł skomponowanymi z ryżu, ziemniaków, frytek i pieczywa i będzie mi brakować jeszcze tego przeciskania się między ludźmi, straganami i pierdzącymi motorkami i gubienia się kilka razy dziennie w wąskich uliczkach medyny i tych nawoływań z minaretów, gdy z kilku stron naraz słychać na cały regulator "Allahu Akbar" i domków ulepionych z błota i słomy też mi będzie brakować, bo nigdy nie pojmę, jak to się w ogóle trzyma i nie rozpada i dźwięków podrzucanych monet zwiastujących zbliżanie się osoby sprzedającej papierosy na sztuki też mi będzie brakować i powitań "Salam alejkum" i francusko-arabskiej mieszanki językowej z całkowitą ignorancją języka angielskiego mimo milionów angielskojęzycznych turystów :-), i nie raz zatęsknię za bębnami usłyszanymi na placu w Marrakeszu i już mi brakuje tej porannej kawy na placykach w promieniach słońca i dymu palonego haszyszu w knajpkach i tych wielkich czarnych ocząt wpatrujących się w tak zdecydowany i zadziorny sposób z zalotnym uśmiechem i jellaby noszonej przez mężczyzn i fig sprzedawanych na sznurku i przepysznych kokosowych ciasteczek i mleka o smaku mango i ananasów i niesamowicie pięknej porcelany i targowania się i włażenia pod górę w ślepe uliczki i umorusanych dzieciaków i palm!! I wiem, że tego wszystkiego nikt mi nigdy nie zabierze, że jest moje, że jest we mnie i że pasja, jaką jest zwiedzanie i poznawanie świata zasługuje na miano Mojej Własnej Legendy!
 
 
PODSUMOWANIE
 
Dla wszystkich planujących podróż do Maroka powinno się przydać małe podsumowanie tych 18 dni. Dzięki temu łatwiej będzie zaplanować kosztorys wycieczki.
 
Podróż trwała od 4 do 22 marca 2013.
Dystans 1500 km w tym około 140 km na piechotę po uliczkach medyny.
Kurs waluty: 1 PLN = 4,10 EURO, 1 EURO = 11,45 MAD, 1 PLN = 0,36 MAD
 
Koszty:
Bilet do Maroka (przez Brukselę - Ryanair): 450 zł
Transport na miejscu: 750 MAD - 270 zł
Noclegi: 1350 MAD - 490 zł (statystyczny nocleg w pokoju jednoosobowym bez łazienki 80 MAD - 30 zł, nie widziałem cen tańszych niż 50 MAD za dobę, hostele i dormitoria też nie są tu jakoś za bardzo rozpowszechnione)
Posiłki: 1000 MAD - 360 zł (około 20 zł dziennie, z czego dużo wydałem na soki, truskawki, orzeszki i 2,5 kg pysznych fig, których ktoś inny wcale nie musi kupować :-), realnie oszczędnie da się przeżyć za 15 zł dziennie)
Koszt biletu na prom do Hiszpanii: 200 MAD - 75 zł
 
RAZEM: 1645 zł za 18 dni licząc wszystko
A nie licząc biletów lotniczych i promu (bo przecież każdy może przybyć tu innym sposobem) realny koszt pobytu tutaj kosztował mnie zaledwie 1120 zł :-).
 
Da się tanio podróżować? Bez problemu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz