piątek, 22 marca 2013

Bezpieczeństwo w Maroku

Zupełnie bym zapomniał napisać dwóch zdań o bezpieczeństwie tutaj. Generalnie dopóki jest widno, to jest ok. Ludzie są względem siebie bardzo przyjacielsko usposobieni. Jeśli są między nimi jakieś niesnaski to załatwiają to między sobą, głośno, czasem bardzo głośno :-), ale nie widziałem by kończyło się to bijatykami. Za to dla turysty, który odszedł po zmierzchu zbyt daleko od turystycznych szlaków robi się mało przyjemnie. Nie ma może (a przynajmniej nie często) takich typowych napadów rabunkowych, jakie zdarzają się u nas, bo jednak Islam jest tu dość mocno zakorzeniony i większość osób do zasad Koranu się stosuje, co jednak nie znaczy, że wszyscy to robią. Najgorzej chyba sytuacja wyglądała w Marrakeszu. Fez, Tanger i Casablanca są dość dobrze oświetlone i nawet późną nocą nie czułem tam zagrożenia żadnego z niczyjej strony. Za to w Marrakeszu nagminnie po zachodzie słońca trafiali się ludzie, którzy wskazywali mi przeciwną drogę do centrum medyny niż to było w rzeczywistości. Nawet najgorszy GPS nie myli się zwykle co do kierunków geograficznych, więc zmierzanie do jakiegoś punktu jest dość prostym zadaniem. Ale gdy nagle słyszysz, że powinieneś iść w przeciwnym kierunku, to zaczyna to człowieka zastanawiać o co chodzi :-). A oni po prostu szukają pretekstu do tego, by turysta się naprawdę zgubił, by móc mu "pomóc" za kasę wrócić do właściwego miejsca. Typowi wyłudzacze. Po medynie zawsze chodziłem z włączonym GPS z mapami Nokii i działał niezawodnie, więc raz zgodziłem się pójść z jakimś chłopaczkiem w kierunku, który pokazał i skończyło się na tym, że zaczynał mi opowiadać o mieście, pokazywać rzeczy, których wcale nie chciałem oglądać i jak już powiedziałem, że mi się nie podoba i wracam, to zażądał dość stanowczo zapłaty za swoją pomoc, choć wcześniej mówi, że i tak tam idzie i że za darmo mi pokaże coś tam. Pewnie nie jeden turysta wtedy uległ i jakieś pieniądze dał, skoro ciągle tego próbują. Jednak po stanowczej odmowie odpuścił i tylko coś marudził pod nosem. Także największą bolączką tych zatłoczonych miast nawet nie są kieszonkowcy czy złodzieje, tylko naciągacze, którzy uważają przeciętnego turystę za idiotę i na każdym kroku próbują go skroić z kasy :-). Pilnuj się pod tym względem przyjeżdżając tutaj, a będzie dobrze :-). Oczywiście chodzenie z wypasionym Nikonem po zmroku to kuszenie złodziei, ale tego chyba nie trzeba nikomu mówić :-).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz