piątek, 8 marca 2013

Agadir pełną gębą

Dzień wczorajszy i dzisiejszy spędziłem w sumie na wędrowaniu tu i tam i cieszeniu oka inną atmosferą i życiem. A życie jest tu bardzo towarzyskie! Na ulicach jest tyle ludzi, że czasami ciężko przejść. Rano kawiarnie są oblegane przez mężczyzn, którzy chcą się napić kawki w towarzystwie znajomych. Wieczorami, gdy mężczyźni pozwolą już wyjść swoim kobietom z kuchni :-D, to całymi rodzinami siedzą w restauracjach i gadają ze znajomymi.
Wczoraj jednak miałem jeszcze możliwość zobaczyć jak żywiołowo toczy się życie na targu. Szedłem akurat kupić bilet do Marrakeszu, który dla ciekawych powiem, że kosztował około 35 zł za trasę 250 km. Po drodze spotkałem wcześniej sprzedawcę z daktylami i figami i pół kilo fig tylko za 5 zł! znalazło się chwilę potem w moim brzuchu :-))). No ale wracając już z biletem, natrafiłem na ogromne targowisko! Samo przejście przez ten targ normalnym krokiem trwało ponad godzinę! Jego rozmiar i niesamowite bogactwo produktów aż przytłaczał! Oczywiście tradycyjna berberyjska herbatka miętowa po drodze też się zdarzyła :-). Co prawda jestem ciężkim klientem i nie udało się owemu panu niczego mi wcisnąć, ale pogawędka była bardzo miła. Opowiedział mi o wszystkich przyprawach i ziołach jakie ma, o berberyjskich perfumach, które wyglądają jak mydełko i innych ciekawostkach, które ma. Niesamowite rzeczy i niespotykane bogactwo sprzedawanych produktów. Nie ma tam produktu, którego nie można kupić :-). Jak już się wydostałem z handlowych kleszczy targowiska, mogłem wrócić na ulicę i dalej przyglądać się tutejszemu życiu.
A życie na ulicy jest równie intensywne jak na targach. Dziesiątki ludzi próbujących przedostać się na drugą stronę ulicy, unikając przy tym potrącenia przez auta, które kompletnie nie zwracają na pieszych uwagi :-). Nawoływanie sprzedawców, dyskusje przy herbatce, mecze czy wiadomości oglądane w knajpkach. Życie tu aż kipi! Szkoda, że u nas nie ma takich rodzinnych tradycji spędzania wieczorów wspólnie w knajpce.
Również bogactwo smaków jest tu nie do opisania. Produkty, których u nas w ogóle się nie łączy, bo niby nie pasują do siebie, albo nie mają zbyt wielu zwolenników, tutaj są jak najbardziej naturalne. Np. obiad, na którym na jednym talerzu jest zimny ryż, frytki, bułka i ziemniaki na których leży sałatka i do tego kurczak :-). Komu z nas przyszło by do głowy podać frytki z ryżem czy z ryż z pieczywem? A tutaj podają wszystko na raz i to jest naprawdę dobre, choć bladego pojęcia nie mam jak to się nazywa ;-p. Niesamowitą mieszankę smaków mają też inne produkty, które komponują np. z ananasa i kokosa, albo z marakuji i mango i innych super pysznych owoców :-). Kurcze gdybym mógł, to bym kupił to wszystko na raz i przywiózł ze sobą do domu :-).
A tak w ogóle, to dzisiaj są 24 stopnie, więc kompletnie nie zdziwił mnie widok soczystych i dojrzałych truskawek na ulicach :-).
Dzisiaj miałem też okazję zobaczyć zachód słońca nad Atlantykiem. Ale jaki kawał drogi musiałem przejść, żeby mi się to udało! Gdy koło 17 patrzyłem na słońce, to byłem przekonany, że zniknie centralnie za horyzontem plaży. Tymczasem ziemia tak blisko równika o tej porze roku przesuwa się tak bardzo w stosunku do słońca, że po dwóch godzinach zachodziło za tą wielka górą, którą widać na zdjęciach. Zanim tam doszedłem i zanim na nią wszedłem, to już byłem nieźle umęczony :-). Wczoraj zrobiłem na piechotę 10 km, a dzisiaj 13 km, nóg nie czuję. No ale przecież nie przegapię zachodu słońca nad oceanem! :-). Poza tym kto by dla Was wtedy zrobił zdjęcia tego cudownego widoku? No to wszedłem na tą górę, o której zresztą jakiś Muhammad mi opowiedział, że napis na niej oznacza Bóg (Allah) Kraj (Agadir) Król (Ahmed), oczywiście czytany od prawej do lewej. Pewnie inny Muhammad przetłumaczy to troszkę inaczej, ale ten tak mi wytłumaczył, zanim zdążył mnie zaciągnąć na targ rybny i wyciągnąć ode mnie 5 dirham za oprowadzenie :-). Masakra tu z nimi :-). Wciskania kitu za kasę to można się od nich uczyć :-).
W 1960 roku Agadir nawiedziło trzęsienie ziemi, w którym zginęło 15 000 osób, na szczęście miasto powstało z kolan i obecnie jest największym portem rybackim w Maroku. Ale już niedawno powstała marina dla bogatych turystów, widać, że w budowie są kolejne hotele, więc pewnie za parę lat stanie się kolejnym turystycznym aglomeratem, także jeśli ktoś planuje tu przyjechać, to jak najszybciej, póki jeszcze można zobaczyć w miarę prawdziwie naturalną lokalną ludność a nie bogatych Niemców i Anglików w podeszłym wieku :-). To tyle o Agadirze, a już jutro Marrakesz :-).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz