Budzik zadzwonił o 6. Takie wakacje są w podróży :-). Czasem trzeba wstawać wcześnie, bo np. tylko wtedy ruszają gdzieś autobusy. Umi, dziewczyna z Kazachstanu, z którą się wspólnie umówiłem na ten przejazd, nie mogła uwierzyć, że musi wstać tak rano :-). Ale zanim do tego doszło, spędziłem ostatni dzień w Erywaniu na koncercie, na oglądaniu tańczących, podświetlanych fontann (bardzo fajne widowisko – start o 21) i spacerach po mieście z fajnymi osobami z Filipin i Kataru, gdzie dostałem zaproszenie na następne wycieczki ;-). Oprócz tego, że miasto (a konkretnie centrum) jest ładne i zadbane, to nic więcej ciekawego o nim nie powiem. Wręcz zaczynam się już tu nudzić. Gdyby nie poznane tu osoby, to żałowałbym że poświęciłem nań tyle czasu. Ale być może po to warto było tu przyjechać, by poznać osoby, które wniosą coś fajnego do mojego życia.
Jako, że Armenia jest mała, transport turystyczny słaby, dróg mało, to właściwie większość turystów objeżdża ten kraj w podobny sposób – z Tbilisi lub Batumi do Erywania potem do Goris/Tatev, po drodze Sevan Lake i powrót to Gruzji. I w zasadzie moja podróż tu będzie wyglądać podobnie, bo ciężko cokolwiek innego tu wyrzeźbić. Bardzo mało jest jednak informacji o tym jak dojechać z Erywania do Goris obok monastyru Tatev. Taksówkarze ściemniają, że żaden bus ani marszrutka tam nie jeździ. Jednak jest inaczej. Codziennie o godz. 7 stoi bus, który jedzie do Górnego Karabachu właśnie przez Goris. Odjeżdża z Kilikia Bus Stop. O 7.30 już był prawie pełny i przed godz. 8 ruszył w drogę. Cena za przejazd 5000AMD została stargowana na 4000AMD (40 zł) i raczej niższej nie osiągniecie. Jak macie grupę 4 osób, to można jechać także taksówką za 5000AMD za osobę. Podróż trwa 4 godziny a droga jest co najmniej słaba. Jeden pas w każdą stronę, co prawda nie ma dziur, ale jest strasznie nie równa, jest bowiem tak połatana na całym odcinku 250 km jak u nas wszystkie drogi razem wzięte po najgorszej zimie. Ciężko się napić, żeby nie wylać, tak nierówno się jedzie. Na szczęście widoki są dużo lepsze niż w Erywaniu. Niemal płaska spalona słońcem sawanna, zmienia się najpierw w pagórki, potem w coraz większe wzgórza, coraz bardziej zielone, choć daleko im do tych z Mestii. Niewątpliwie jednak otacza nas kompletnie dzika natura. Pojedyncze domki snują się przy drodze, czasem jakaś malutka wioska się trafi. I piękne duże jezioro. Droga pnie się coraz bardziej w górę. Nie wiem jak wysoko, ale jak nagle 100 metrów obok auta zobaczyłem chmurę, to musiało być już bardzo wysoko. I aż mi się buzia uśmiechnęła na ten widok :-). Zwykle w chmurach latam, a teraz mogę przez taką przejechać :-). Wjechaliśmy w jedną, dookoła zrobiło się mgliście, ale w przeciwieństwie do mgły wszystko było mokre. Auto całe w kropelkach, droga kompletnie mokra i taki inny wilgotny zapach. Interesujące doświadczenie :-). Dojechaliśmy do rozwidlenia, droga w prawo prowadziła do Tatev, gdzie jest jeden z najbardziej znanych tu monastyrów. Żaden bus tam nie jeździ, więc albo autostop albo taxi. Pogoda zaczynała się psuć, coraz zimniej i mżawka się włączyła. Kurczę, akurat w miejscu, gdzie dobra pogoda jest tak ważna, by móc zobaczyć te piękne widoki. Pierwszy raz od przylotu musiałem ubrać długie spodnie i długi rękaw, bo zrobiło się naprawdę zimno. Czym prędzej wyszedłem zobaczyć miasto, zanim całkiem się rozpada. Widoki były już lekko zamglone, ale i tak interesująco wyglądają tu te wystające szpiczaste skały. Samo miasto nie warte poświęcenia nań choćby 2 godzin, nic tu nie ma. Jeśli jutro Tatev mnie nie powali na kolana, to będę zdecydowanie żałował przyjazdu w to miejsce. No może oprócz jednego wydarzenia :-). Jem sobie obiadek w restauracji, jestem tylko ja i 3 gości wyglądających jak mafiozi z Rosji. I ni z tego ni z owego, kelnerka przyniosła mi od nich setkę wódki :-). Wypiłem, podziękowałem, uśmiechnęli się, jakby witając mnie jako gościa w tym mieście, to było bardzo miłe. Podoba mi się ich gościnność :-).
To czego zdążyłem się tu jeszcze dowiedzieć, jako dojechać z Goris do Tatev to, że na pewno nie ma marszrutki do Tatev i jeździ tylko taxi. Ceny podają tu – 3000AMD (30 zł) za samo dowiezienie do pierwszej stacji kolejki linowej, a za dodatkowe podwiezienie na most, oczekiwanie na powrót turysty i odwiezienie do Goris – 8000-10000AMD (80-100 zł).
Pogoda zepsuła się całkiem na koniec dnia, także koniec zwiedzania, oby jutro chociaż do południa było ładnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz