Dzisiaj leżakowanie na pięknej plaży (w zasadzie w obrębie
parku narodowego) na wysepce Key Biscayne. Wczoraj dzień spędziłem w dość
męczący sposób jak na faceta – na zakupach ;-p. Najpierw była wizyta w miejscu
o nazwie Wynwood Walls. Są to po prostu ściany pomalowane w graffiti. Szczerze
mówiąc dawno nie widziałem takiej porażki w temacie polecanego punktu
turystycznego. Może parę rysunków było ładnych, czy zrobionych nietypową
techniką, ale żeby robić z tego atrakcję turystyczną? To można by rzec, że
połowa Polski to atrakcja :-). Naprawdę nie polecam tracenia czasu na to
nikomu. Potem kolejny punkt porażka – Little Haiti. Nie wiem, czy byłem w złym
miejscu, czy w złym czasie, ale kompletnie nic tu nie ma. Podobnie jak
wspomniana niedawno Little Havana, tak i tutaj nie ma kompletnie nic. Puste
ulice, pojedyncze sklepiki z kreolskimi starociami, jakiś fryzjer, market,
pustka. Może jak jest tu jakiś festyn tej narodowości, to coś tu fajnego jest,
na co dzień bida z nędzą. Potem był punkt kluczowy dnia, zakupy w podobno największym
supermarkecie w USA – Sawgrass Mills. Trzeba przyznać, że był potężny, zrobiony
z rozmachem, jak z resztą większość rzeczy w Stanach. Prawie każdy sklep danej
marki był tak potężny, jak u nas przeciętny market typu Kaufland czy Tesco. Czasami
nie było widać końca hali. Tych sklepów było chyba 350 w 4 wielkich budynkach,
między którymi dodatkowo były bary, puby, place zabaw i salony gier (tak wyposażone,
że jeszcze nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem. Szedłem z rozdziawionymi
ustami z wrażenia :-). Co prawda ceny były równie kosmiczne, co samo miejsce, przez
parę godzin chodzenia, nie znalazłem dla siebie kompletnie nic. Byłem padnięty.
A tu jeszcze powrót do auta… szedłem na skróty, przez parkingi, przez trawniki…
przez prawie PÓŁ GODZINY! Jakiś koszmar :-p.
Dlatego tak, to był jak najbardziej powód, by dzisiaj leżeć
na plaży i nie robić nic :-). Wysepka jest śliczna, wjazd chyba jest darmowy.
Wszędzie pisali, że kosztuje 3 USD, ale nie było żadnych bramek, więc albo już
to zlikwidowali albo opłata była naliczana z elektronicznej winiety i rachunek przyjdzie
mi później. Natomiast płatny był wjazd na teren parku narodowego 8 USD. Na
miejscu jest piękna latarnia (można wejść na górę – oprócz wtorków i czwartków),
no i oczywiście plaża, długa, czysta, z lazurowo czystą wodą :-). Nic więcej
nie było potrzebne do szczęścia :-). Jutro pożegnanie z Miami i czas na
odwiedzenie najdroższego i najbardziej wysuniętego na południe miejsca w USA.
Miejsca – legendę :-).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz