środa, 25 marca 2015

Key Biscayne

Dzisiaj leżakowanie na pięknej plaży (w zasadzie w obrębie parku narodowego) na wysepce Key Biscayne. Wczoraj dzień spędziłem w dość męczący sposób jak na faceta – na zakupach ;-p. Najpierw była wizyta w miejscu o nazwie Wynwood Walls. Są to po prostu ściany pomalowane w graffiti. Szczerze mówiąc dawno nie widziałem takiej porażki w temacie polecanego punktu turystycznego. Może parę rysunków było ładnych, czy zrobionych nietypową techniką, ale żeby robić z tego atrakcję turystyczną? To można by rzec, że połowa Polski to atrakcja :-). Naprawdę nie polecam tracenia czasu na to nikomu. Potem kolejny punkt porażka – Little Haiti. Nie wiem, czy byłem w złym miejscu, czy w złym czasie, ale kompletnie nic tu nie ma. Podobnie jak wspomniana niedawno Little Havana, tak i tutaj nie ma kompletnie nic. Puste ulice, pojedyncze sklepiki z kreolskimi starociami, jakiś fryzjer, market, pustka. Może jak jest tu jakiś festyn tej narodowości, to coś tu fajnego jest, na co dzień bida z nędzą. Potem był punkt kluczowy dnia, zakupy w podobno największym supermarkecie w USA – Sawgrass Mills. Trzeba przyznać, że był potężny, zrobiony z rozmachem, jak z resztą większość rzeczy w Stanach. Prawie każdy sklep danej marki był tak potężny, jak u nas przeciętny market typu Kaufland czy Tesco. Czasami nie było widać końca hali. Tych sklepów było chyba 350 w 4 wielkich budynkach, między którymi dodatkowo były bary, puby, place zabaw i salony gier (tak wyposażone, że jeszcze nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem. Szedłem z rozdziawionymi ustami z wrażenia :-). Co prawda ceny były równie kosmiczne, co samo miejsce, przez parę godzin chodzenia, nie znalazłem dla siebie kompletnie nic. Byłem padnięty. A tu jeszcze powrót do auta… szedłem na skróty, przez parkingi, przez trawniki… przez prawie PÓŁ GODZINY! Jakiś koszmar :-p.
Dlatego tak, to był jak najbardziej powód, by dzisiaj leżeć na plaży i nie robić nic :-). Wysepka jest śliczna, wjazd chyba jest darmowy. Wszędzie pisali, że kosztuje 3 USD, ale nie było żadnych bramek, więc albo już to zlikwidowali albo opłata była naliczana z elektronicznej winiety i rachunek przyjdzie mi później. Natomiast płatny był wjazd na teren parku narodowego 8 USD. Na miejscu jest piękna latarnia (można wejść na górę – oprócz wtorków i czwartków), no i oczywiście plaża, długa, czysta, z lazurowo czystą wodą :-). Nic więcej nie było potrzebne do szczęścia :-). Jutro pożegnanie z Miami i czas na odwiedzenie najdroższego i najbardziej wysuniętego na południe miejsca w USA. Miejsca – legendę :-).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz