Poniedziałek i wtorek minął mi w zasadzie głównie na spacerach.
W zasadzie, co więcej można tu robić? Najpierw zajrzałem do Boyd Hill Nature
Park – miejsce świetne, ale niestety zamknięte w poniedziałek, co za pech :-).
Ale okazało się, że obok jest publiczne pole golfowe, z pięknie skoszoną
trawką, pośród kilkudziesięciu posesji z pięknymi amerykańskimi domkami.
Naprawdę urocze miejsce. W środku jest jakieś jezioro, park itp., niestety w
poniedziałki są jakieś prace konserwacyjne, szkoda. Niemniej to i tak fajne
miejsce – park natury niemal w centrum miasta :-).
St. Petersburg – znajduje się tuż obok Tampy, na południu. Kurczę,
pięknie tu :-). Mało osób, ładna architektura, urocze miejsce na spacerek :-). Nie
jest to może jakoś specjalnie ekscytujące, ale można miło spędzić tu czas.
Tampa Lowry Park Zoo! – To jest absolutny hit tego miejsca!
W wielu różnych zoo byłem, ale tak niesamowitego wystroju, tak oryginalnych,
rzadko spotykanych zwierząt i takiej interaktywności, to jeszcze nie widziałem!
Fantastyczne miejsce i na pewno zaliczę je do MUST SEE tego obszaru. Bilety są
dość drogie – 27 USD, ale zdecydowanie warto!
Ybor City – tutaj najlepiej przyjechać na wieczór, wtedy to
miejsce ożywa! Ja przespacerowałem się tu i w dzień i wieczorem. W dzień jednak
jest tu kompletnie spokojnie, niewiele się dzieje. Przez chwilę miałem wręcz
wrażenie, że nadanie temu miejscu miana atrakcji turystycznej jest małym
nieporozumieniem :-). Jest to dzielnica słynąca swego czasu z produkcji cygar.
Cóż za niespodzianka, gdy się okazało… że oni je tu nadal produkują! Ale nie
jakąś fabryczną metodą, jaką robi się np. papierosy. Tu się je skręca ręcznie,
jak za starych czasów :-). Co prawda nie są to uda seksownych kubanek ;-p, ale
zobaczenie tego procesu jest fajnym przeżyciem. Można dosłownie z ulicy wejść
do zakładu, gdzie się je skręca i zrobić sobie zdjęcie. Oczywiście całe to miejsce
wręcz obfituje w salony z cygarami, często sprowadzanymi również z innych
części świata. Co kilka metrów są bary i puby dla fanów cygar, nawet są porobione
specjalne saloniki, gdzie się można nimi delektować. Jednak dopiero wieczorem,
gdy robi się ciemniej, a cały ten cygarowy klimat zaczyna łączyć się z
rozbrzmiewającą zewsząd muzyką, dopiero wtedy czuć, jakie jest niesamowite. Fantastyczne miejsce. Aaa i miałem też okazję
spróbować najlepszego na świecie Cuban Sandwich. Okazało się, że robił go marynarz,
który 40 lat wcześniej był w Gdyni w jakimś rejsie. Wiecie, że ten facet
wszystko pamiętał z takimi szczegółami, że chyba z 15 minut wspominał, co tam
wtedy robił? :-) Fajne to jest, przychodzisz kupić sobie coś do jedzenia, a
ktoś przez tą chwilę, gdy przygotowuje posiłek, nie jest sprzedawcą, tylko świetnym
kompanem do rozmowy. Bardzo mi się to podobało. Całe to miejsce, szczególnie
wieczorem, ma swoją magiczną i niepowtarzalną atmosferę, naprawdę warto tu
zajrzeć.
A teraz czas na podróż do kolejnego miasta. Oddalone jest aż
o 1000 km (co w zasadzie tutaj jest normą). Plan jest taki, żeby ten dystans
pokonać w nocy. Szkoda dnia na podróż, no i odejdzie koszt noclegu + zaleta, że
na drogach będzie pusto. Pora ruszać :-).