Gdy tu przyjechałem, do Indii… nie byłem w stanie dostrzec niczego poza wszechobecnym śmietnikiem… jak bardzo się myliłem! Ale żeby to dostrzec, potrzeba było czasu… i potrzeba było… czegoś o czym prawdopodobnie nigdy się nie dowiecie. Zdarzenia tak niezwykłego, że… żadne słowa nie są w stanie tego opisać. Zdarzenie jest z serii takich, które dzieją się tylko na filmach! Jesteś w centrum wydarzeń i masz wrażenie, że to ukryta kamera! Że ktoś robi sobie żart! Zdarzenie, które jednocześnie przeraża i zadziwia. Patrzę na ostatnie dni i rozdziawiam usta w ciężkim szoku! Chciałbym o tym opowiedzieć całemu światu, a nie mogę powiedzieć nikomu. Może napiszę o tym w książce, a może na zawsze to pozostanie moją tajemnicą. Ta wycieczka miała być przygodą życia, a okazało się, że tu niemal każdy dzień jest przygodą życia! Jestem przejęty i wzruszony i zszokowany. Kraj, który jeszcze tydzień temu był dla mnie wysypiskiem śmieci, miałem okazję obejrzeć przez krótką chwilę "od wewnątrz". Całkiem przypadkiem i jak rzesz nieprawdopodobnym obrotem sytuacji mogłem zobaczyć prawdziwe życie i poznać tak niezwykłych ludzi, że czasem mam wrażenie jakby to był sen. Wygląda więc na to, że jeśli chcesz poznać Indie, to powinieneś mieć tu kogoś na miejscu, kto pokaże Ci coś więcej niż tylko ulicę.
To, na co na początku zwracałem uwagę… że jest tu zupełnie inaczej niż pokazują media i mówią ludzie… w sumie podtrzymuję to. Święte krowy chodzące po mieście? Tak, ale spotkać taką krowę w centrum Bombaju czy Delhi wcale nie jest tak proste (w tych wielkich aglomeracjach, to w zasadzie w ogóle nie ma nic ciekawego do zobaczenia). Trochę więcej krów jest na obrzeżach, ale co to za święta krowa, która wyjada resztki ze śmietników do spółki z psami i ludźmi? A może oglądaliście na Discovery filmy o małpach w Indyjskich miastach? Jeśli myślicie, że w każdym mieście są setki małp, to znowu niespodzianka. Jak spotkacie jakąkolwiek małpę, to już będzie dobrze. Przez pierwszy tydzień zobaczyłem może 3. Dopiero, gdy pojechałem do Monkey Temple, to tam było ich trochę więcej. Ta sama sytuacja dotyczy osób kalekich, o których media u nas się rozpisują, przedstawiając sytuację nawet tak, że matki kaleczą swoje dzieci, żeby mogły skuteczniej żebrać na rodzinę. Osób kalekich widziałem najwyżej 4 i żadna nie żebrała. Nie wyglądały również na okaleczone specjalnie. Raczej przypadkiem coś im się stało. Wiem, że nie widziałem jeszcze wszystkiego i może są rejony, gdzie sytuacja wygląda inaczej, ale po przejechaniu paru tysięcy kilometrów i zwiedzeniu kilku miast niczego takiego nie zauważyłem. Żebrzą czasem matki, których mąż szwenda się po barach, ćpa i pije. Żebrzą czasem dzieci… niektóre zmuszane do tego przez mafię, a niektóre po prostu z głodu. Jednak nie jest tak, że każde skrzyżowanie jest oblegane przez żebrzących. Spotkanie jakiegoś wcale nie jest takie proste. Za to bardzo dużo jest osób bezdomnych, które po prostu śpią na ulicy pod płachtą jakiejś foli przywiązanej do kamieni. Jednak jeśli myślicie, że jest tu tanio, bo jest biednie, to czeka Was kolejna niespodzianka. A może czytaliście o niby powszechnych w Indiach transwestytach czy prostytutkach? No to znowu się zdziwicie, bo na pewno nie w tym kraju. Prostytucja jest nie tylko zakazana prawnie, ale również nie jest akceptowalna przez społeczeństwo, dość religijne z resztą. Transwestytę widziałem jednego! I myślałem, że padnę ze śmiechu :-). Facet z brodą w sukience, to było naprawdę niezłe :-). Reszta to normalni ludzie. Jestem szczerze zniesmaczony tak kłamliwym przedstawianiem Indii przez media u nas. Być może są miejsca, gdzie takie osoby tworzą grupy, ale nie plączą się po całych Indiach, żeby się tym chwalić. Potwierdza się więc moja teza, że jeśli chcesz coś naprawdę poznać, to trzeba zamknąć Onet i ruszyć tyłek, żeby zobaczyć to na własne oczy.
Jednak Indie nie są prostym krajem dla podróżnika, szczególnie początkującego czy będącego tu po raz pierwszy i to jeszcze samotnie. Ciężko się tu odnaleźć. Do tego trzeba zachować szczególną ostrożność przed naciągaczami. Trzeba wiedzieć dokąd się zmierza, gdzie masz hotel i jak tam dotrzeć. Podróż w ciemno to nienajlepszy pomysł. Namiot również odpada zupełnie. Tu nie ma terenów niczyich. Wszędzie jest pełno ludzi, w dodatku Twój zegarek/buty/cokolwiek kosztuje pewnie więcej niż ich roczny dochód, więc raczej trzeba uważać, gdzie się chce zasnąć. Do tego jest tak gorąco, że chyba nikt by w namiocie nie wytrzymał. Niestety warunki w hotelach są niewiele lepsze od namiotowych. Nawet w hotelach *** są mrówki czy karaluchy. Standardem są osoby chodzące kilka… naście dni z rzędu w tych samych brudnych ciuchach, no i zwykle na bosaka :-).
Indie same w sobie mają niezwykłą atmosferę, zupełnie niepowtarzalną. Idziesz ulicą, dookoła setki motorków, riksz, trójkołowych taksóweczek, do tego wszyscy trąbią, jakby się wścieli. Zwłaszcza te riksze. Wiecie, że oni w tych rowerach nie mają nawet przerzutek? Wyobraźcie sobie teraz, że wsiadają tam dwie grube baby z workiem ziemniaków i do tego są brzydkie i weź tym rowerem teraz rusz :-). Współczuję im. Ale to właśnie tworzy ten niepowtarzalny indyjski klimat ulicy. Owszem jest tu też brudno i biednie, ale z czasem człowiek się przyzwyczaja i zaczyna też zdawać sobie sprawę, że jest coś znacznie ważniejszego niż ten śmietnik. Mianowicie ludzie.
Zdarzenie, o którym powiedziałem na początku, związało zupełnie przypadkiem ścieżkę mojego życia z kilkoma hindusami. Zmieniło to również plan mojej wizyty w Indiach i niestety skróci ją odrobinkę, czego bardzo żałuję, ale jeszcze tu wrócę :-). Czas jednak, w którym miałem możliwość z tymi hindusami przebywać, pokazał mi niezwykłość ich kultury. To, że wszystko robią razem. Wszystko. Jedzą z jednej miski, a jedzenie podają sobie palcami. Razem śpiewają. Razem się modlą. Są po prostu zżyci ze sobą. Otwarci. Rozmowni. Pozytywni. Powiedzcie mi… kiedy ostatni raz rozmawialiście z obcą osobą? Kiedy kogoś zagadnęliście? Kiedy ktoś z nas zapytał obcą osobę "co słychać?", "jak leci?".
Kiedyś znalazłem na Onecie ciekawy komentarz, który chciałbym tu zacytować: "Uważamy się w Polsce za pępek świata, tymczasem z zawężonymi horyzontami, przesadnym - często wręcz karykaturalnym hurrra! patriotyzmem, zamiłowaniem do awanturnictwa i do irracjonalnej nieustępliwości, często uniemożliwiającym racjonalne myślenie i, co za tym idzie, podejmowaniem racjonalnych decyzji przesadnym ureligijnieniem, wynikającym z braku rozsądku zacietrzewieniem i upartością, której efektem jest brniecie w ignorancji, często lenistwem, nadużywaniem alkoholu, często jeśli nie chamstwem to źle pojętym przesadnym oślizłym (wręcz żałosnym) szarmanctwem, uważaniem sie za niesłusznie pokrzywdzonych przez los, jak i przez innych złych w świecie, zamknięciem na krytykę z zewnątrz - często zasłużona…". Dlaczego ludzie w Polsce są tak zamknięci? Czemu nie potrafimy nawet uśmiechnąć się do obcej osoby, a co dopiero przywitać się z nią i porozmawiać? Nie wiem. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest. Ale wiem, że nie chcę, by tak u nas było. A przynajmniej ja nie chce taki być.
Tego właśnie uczy mnie ta podróż. Pokory. Otwartości. Wyrozumiałości. Cierpliwości. Zupełnie nowego spojrzenia na życie. Tak sobie myślę, że podróż jest jak studia. Nagle dowiadujesz się o rzeczach, o których nie zdawałeś sobie wcześniej sprawy, że istnieją. Polecam wszystkim taką formę nauki :-).
Czytam, czytam i nie wierzę! Nie wierzę co czytam-piszesz i "biadolisz" na Polaków jacy to sa nie otwarci, bo nie usmiechaja sie do obcych, nie mówiąc już o rozmowie. Pawle-znam cię kilka lat i nawet do znajomych mało sie uśmiechałeś i stroniłes od rozmowy!!! A tu taka przemiana!! Trochę drażnią mnie te Twoje narzekania- tu w Polsce byłeś bardzo podobny do tych, na których teraz narzekasz! Ogólnie gratuluję wyprawy i życzę powodzenia i przemiany :)
OdpowiedzUsuńNIestey mogę się jedynie dołaczyć do powyższego komentarza. Z akżdym wpisem mam wrażenie, że przedstawiasz się kako ktoś kim faktcyznie nie jesteś. Do tego ten tramping po Indiach przy pomocy biura podróży też nie brzmi najlepiej.
OdpowiedzUsuńAle oczywiście ja także zycże powodzenia i trzymam kciuki :)
Widzę, że sami odważni, co to krytykują, a się nie podpiszą nawet :-). Zacytowałem pewien komentarz, z którym się po prostu zgadzam, to nie są moje słowa, jednak obserwacje, jakie miałem okazję poczynić potwierdzają spostrzeżenia autora tych słów.
OdpowiedzUsuńI zgadza się, może kiedyś taki nie byłem, ale chcę się zmienić i chcę być taki, jak napisałem. To jest coś niesamowitego, otwartość i przyjacielskość ludzi z innych narodów jest po prostu godna naśladowania, bo otwiera wiele dróg, które u nas są zamknięte. Zwyczajna gościnność, pomoc, prosty uśmiech, pomaga samotnemu podróżnikowi bardziej niż 1000 euro w kieszeni. Przekonacie się, gdy sami spróbujecie. I ja po powrocie do kraju chcę być też taki dla innych. Gdy zobaczę gościa z wielkim plecakiem, to po prostu podjadę do niego, zaproponuję obiad i podwiozę, gdzie będzie chciał, bo to właśnie sam dostaję! Polska nie jest krajem pozytywnym, widzę to teraz, gdy jestem poza granicami naszego kraju. Ale można to zmienić i zamierzam to zrobić zaczynając od samego siebie.
Tramping po Indiach bez biura podróży...? Hmm... niestety nie jest tu tak prosto, jak myślisz. Jak kiedyś tu przyjedziesz, to zrozumiesz. I tak wydałbym te pieniądze, które wydałem, a myślę, że bez jego pomocy wydałbym dwa razy więcej i zamiast cieszyć się podróżą, to głowiłbym się co dalej zrobić i jak. Wiesz, że tutaj nie możesz nawet kupić biletu kolejowego na stacji kolejowej? Bilet rezerwuje się wyłącznie przez Internet. Wiesz gdzie? No właśnie, ja też nie wiem. Wiesz jakie są stawki w hotelach, który jest najtańszy i akceptowalny dla europejskiego turysty i gdzie się znajduje? Ja też nie wiem. Wychodzisz z lotniska i nie wiesz dokąd iść i każda droga wydaje Ci się błędna i każdy napotkany człowiek chce Cię ograbić z całej kasy, jaką masz. To jest dla mnie pierwsza taka podróż w życiu. Pewnie popełniłem sporo błędów, na których jednak ciągle uczę się nowych rzeczy. I tak samodzielnie poradziłem sobie z wieloma problemami. Sam fakt, że ruszyłem w taką podróż, to już jest wielki sukces! A dobrze jest również czasem zdać się na pomoc kogoś bardziej doświadczonego. Bo niby czemu nie? Chyba nikt nie jest w stanie okrążyć świat bez pomocy kogoś innego. Pomyśl o tym. I sam spróbuj, zanim skrytykujesz. Tu na miejscu to wszystko nie jest tak proste, jak się niektórym wydaje...
"...każdy napotkany człowiek chce Cię ograbić z całej kasy, jaką masz." - Paweł zdecyduj się, ludzie są otwarci i witają Cię na każdym kroku czy chcą Cię okraść? :)
OdpowiedzUsuńAleście się czepili. Miałem zły dzień i zacytowałem komentarz, który zaobserwowałem po drodze. Może nie jest on zbyt optymistyczny, ale jest dość prawdziwy.
OdpowiedzUsuńOczywiście w swoich postach uogólniam bardzo niektóre sprawy. To oczywiste, że nie każdy chce mnie naciągnąć, tak samo jak nie każdy pomaga. Pomaga mi bardzo dużo osób, ale spotykam też dużo osób, które z samego faktu, że jestem obcokrajowcem widzi w tym okazję do zarobienia czy naciągnięcia mnie.
Nie napisałem tego postu po to, żeby kogoś urazić, tylko po to, żeby pokazać, jak dużo mamy jako naród do zrobienia, żeby dogonić gościnność, którą spotykam gdzie indziej.
Oczywiście nikt się zmieniać nie musi, jeśli nie chce i nikt też nie musi tego czytać, jesli się nie podoba.
Paweł tak trzymaj !!! Wielu ludziom się podoba to co i jak robisz. Łatwo się krytykuje anonimowo !!!
OdpowiedzUsuńJusia (INFOSTIL)
"nikt też nie musi tego czytać, jesli się nie podoba." - najlepiej to teraz się obrazić. Jeśli piszesz bloga to musisz liczyć się z różnymi opiniami, niekoniecznie wszyscy się z Toba bedą zgadzać.
OdpowiedzUsuńA w Indiach byłem i wiem jak tam jest, czasem 100 kilometrów jedzie się 3 dni. W modelu z biurem podróży i samolotami nie ma w zasadzie nic złego, tyle tylko, że stoi to w pewnej sprzeczności z Twoimi wcześniejszymi deklaracjami. I tyle. Powodzenia :)
Jest OK. Mnie się podoba ;-). Już teraz widzę, że będzie fajna książka po podróży . Pozdrawiam JW
OdpowiedzUsuń