01 czerwiec 2010
Dzisiaj rano złapał mnie jakiś smętny nastrój. Nie miałem ochoty nigdzie jechać, tylko walnąć się z powrotem do łóżka i przespać ten dzień. Jakoś nie miałem nastroju jechać nad Morze Martwe. Dopiero sok z trzciny cukrowej postawił mnie na nogi. Przecież, jak ja nie pojadę, to kto Wam o tym opowie, jak się tam pływa? Jeśli ja sam swojego marzenia nie dopilnuję, to kto zrobi to za mnie? I tak jakoś od słowa do słowa, przekonałem sam siebie, że czas popływać w kolejnym morzu :-). 40 dolarów, które wczoraj chciał prywatny driver za dojazd, zamieniło się w 10$. 3$ wziął kierowca minibusu, a jak usłyszał, że jadę nad morze, to powiedział, że ma kolegę, który by mnie podwiózł za 7$ dalej (bus tam nie dojeżdża), zadzwonił do niego i tamten po drodze mnie zgarnął. Morze… wygląda, jak jezioro, nawet niezbyt duże. Na drugą stronę, można by w ciągu 2 godzin pewnie dopłynąć. Jestem 315 metrów pod poziomem morza (Morze Martwe jest w takiej nizinie). Pewnie dlatego woda jest tu tak zasolona. Przyjechałem pod publiczną, aczkolwiek płatną plażę o nazwie Amman Beach. 20 dolarów wejście, czyli jednak mówili prawdę. No cóż… płać i płacz. Całe szczęście, że sprzedawca widząc mój wielki plecak, zapytał, czy będę tu nocował :-). A to tak można? Mówi, że trzeba dopłacić dodatkowo 5 dolarów. No to teraz jakoś to brzmi, 25 za cały dzień i noc, za bezpieczne miejsce do spania, to już jest do przyjęcia. Rozbiłem mój namiocik na plaży i siup do wody :-). Ale powolutku! Tutaj lepiej sobie oczu nie pochlapać, bo sól pali jak ogień. Czuć każdą rankę na ciele, każde drobne zadrapanie piecze. Ale jakie rewelacyjne uczucie!!! Czułem się jak pumeks w wannie :-). Woda bardzo ciepła, dosłownie jak w wannie. I do tego ta wyporność, która robi wrażenie, jakbym był w stanie nieważkości, jakbym się unosił na delikatnej chmurce. Jak się cieszę, że tu przyjechałem! A po chwili ciało robiło wrażenie, jakby było naoliwione. Ogarnął mnie taki błogostan, że nie chciało się wychodzić z wody. Za długo tu się jednak siedzieć nie da. Zwłaszcza, że pozycja może być praktycznie tylko na plecach. Inaczej ciężko się utrzymać. Tutaj nikt nie nurkuje, nikt nie chlapie, nikt nie pływa. Wszyscy leżą na plecach :-). No może trochę te muzułmanki mają problem, bo te biedaczki nawet na plaży wchodzą do wody w tych swoich szlafrokach, upaćkają się przy tym w tym piachu i błocie :-). No, ale skoro tak lubią :-). Jeśli chodzi o wodę - jest bardzo klarowna, choć niestety śmierdzi trochę zgniłą solą. Ale można się przyzwyczaić. Nie ma żadnych roślin, ryb, zupełnie nic. Ale nie ma też dużych pokładów soli, których się spodziewałem na brzegu zobaczyć. W wodzie trochę było, ale o dziwo na brzegu nic się nie osadzało. Prysznic potem obowiązkowo – trzeba z siebie spłukać tą sól, szczególnie, że po wyjściu z wody i przygrzaniu słońcem skóra pali na całym ciele. W ogóle jest bardzo gorąco. Powietrze jest tak gorące, że ciężko otworzyć oczy, bo od razu parzy i wysusza spojówki. I potem obowiązkowo trzeba popływać w basenie. Niesamowite uczucie, jak nagle idzie się na dno :-). Popływałem tak sobie parę razy, powoli zbliżał się wieczór a tu nagle… czy mnie uszy nie mylą? Nasłuchuję jeszcze uważniej… tak to urywki polskich słów :-). Zawołałem głośno i tak poznałem kolejnych wspaniałych ludzi, dwie śliczne Gosie oraz Waldek i Piotr – fascynaci fotografii. Kurcze, przez niecałe 3 tygodnie podróży poznałem więcej osób i to super ludzi, niż przez ostatnie 10 lat. Średnio poznaję chyba koło 10 osób dziennie. Np., wczoraj w pokoju (zbiorówka hostelowa) poznałem Rus'a z Kanady i gościa z Iowy z USA no i Irlandczyka Brandona. A dzisiaj proszę, odwiedzili mnie goście z Polski. Przesympatyczni! Pozdrawiam Was gorąco, szczególnie po powrocie do zimnej i deszczowej Polski. Oglądaliśmy razem przepiękny zachód słońca. To w mojej podróży pierwszy zachód nad morzem i pierwszy zachód w moim życiu, który był jednocześnie nad morzem i nad górami (po drugiej stronie jest Izrael). Dla takich chwil tu jestem! Dla pięknych zachodów słońca i po to, by poznawać wspaniałych ludzi, takich jak dzisiaj. Waldek dzięki za wodę, nawet nie wiesz, że uratowałeś mi życie!
Widać, że wszystkie Waldki to super chłopaki..... heheh.
OdpowiedzUsuńJarJar
Chyba muszę jechać nad to morze to wreszcie nie miałabym problemów z utrzymaniem sie na powierzchni wody:)
OdpowiedzUsuńM.