Jest tak dużo do robienia w Gruzji, że aż mi się zaległości na blogu porobiły, ale już nadrabiam, wreszcie mam chwilę. Po rozejrzeniu się dzień wcześniej w miasteczku Mestia i rozeznaniu się, co tu ciekawego można robić, zdecydowałem się na dzień dzisiejszy na mały trekking i wejście na wzgórze z krzyżem. Nie mam pojęcia, jak się nazywa to wzniesienie, nigdzie nie mogę znaleźć tej informacji, ale jest wszystkim okolicznym mieszkańcom znane i rozpoznawalne po krzyżu, słynnym niemal jak ten u nas na Giewoncie. Znaczy wszyscy znają miejsce, ale mało kto wie, którędy się tam dostać, bo oznaczenia są tak małe, że ciężko je zobaczyć. Dlatego postanowiłem zrobić małe mapki, którędy należy się dostać na szlak prowadzący na Jeziora Koruldi, mam nadzieję, że to komuś pomoże.
Pierwszy szlak jest pieszy, podwyższenie jest około 900 metrów do poziomu 2300 m.n.p.m. Wejście nie jest dramatycznie strome czy ciężkie, ale na pewno bardzo ciekawe, ma piękne widoki, wiedzie przez las i idzie się tamtędy bardzo przyjemnie, choć oczywiście nie raz serce łomocze podczas wejścia solidnie, bo bywa czasem stromo, ale naprawdę bez tragedii :-). I właśnie o to chodzi, żeby spędzić trochę czasu blisko natury, dlatego polecam tą ścieżkę.
Wejście jest tuż przy policji, w stronę Roza Guesthouse. Idzie się z 500 metrów dróżką, aż się dojdzie do strumienia, potem idzie się tym strumykiem (tak, dobrze czytacie, szlak prowadzi przez strumień :-)), też jakieś 500 metrów. W pewnym momencie :-) szlak skręca na górę w prawo. Dalej już się nie da zabłądzić. Wejście na szlak góry z krzyżem na jeziora Koruldi:
Druga opcja, to tak naprawdę droga dla samochodów, bo można też tam wjechać. Prowadzi w zupełnie drugą stronę miasta, jest znacznie dłuższa i cholernie nudna. Nie ma tam praktycznie żadnych ładnych widoków, choć idzie się na pewno dużo prościej, Niemniej nie polecam, bo jest to beznadziejne wejście. Należy wjechać w drogę, którą zaznaczyłem na mapce, dojechać do samego końca i tam po lewej stronie ujrzycie kościółek na wzniesieniu z takimi miedzianymi dachami. Tam jest droga wjeżdżająca na górę. Jeśli autem to oczywiście 4x4. Jeśli piechotą, to współczuję ;-p. Jest tam też jakiś skrót dla pieszych, ale wiedzie podobno przez bardzo zarośnięty las i jest rzadko uczęszczany, więc może być ciężko. Wjazd na szlak góry z krzyżem na jeziora Koruldi:
Wracając do trekkingu, choć jest to tutaj chyba najmniejsze wzniesienie, to wysokością sięga niemal polskich Rys, więc robi wrażenie. Jest troszkę wymagająca, jak ktoś w ogóle po górach nie chodzi, ale na pewno niemal każdy da radę, a nagroda po wejściu jest tak niezwykła, że chyba jeszcze nigdy w życiu nie widziałem tak olśniewającego widoku. Droga przez lasek na górę trwała 2,5h, ale spokojnym tempem, bez pośpiechu. I na szczęście wiedzie przez las, dzięki czemu czasami jest chłodniej, co jest dobrodziejstwem prawdziwym przy dzisiejszych 35 stopniach w cieniu. Gdy tylko jest prześwit między drzewami, to obracam się i podziwiam coraz mniejsze miasteczko i coraz to więcej szczytów widocznych w oddali. Jednak to, co zobaczyłem na samym szczycie, po prostu rozwaliło mnie zupełnie, odebrało dech, zatkało totalnie. Nie ma żadnego przejaskrawienia ani wyolbrzymienia gdy powiem, że widok jest absolutnie spektakularny! Absolutnie oszałamiający!
Można się patrzeć nań godzinami. I to w każdym kierunku! Gdzie oczy sięgną widać góry z pasma Kaukazu. Wiele z wiecznym śniegiem, większość bardzo gęsto zalesiona do pewnego momentu, przez co góry są fantastycznie zielone a nie skaliste. Niektóre sięgają ponad 5000 metrów n.p.m. Uwielbiam polskie Tatry, ale niestety nie umywają się do gór, które tu są, a to co tu zobaczyłem na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Są tak ogromne, że aż przytłaczają ilością przestrzeni, która je otacza. Nie idzie od tego widoku oczu oderwać. To jest miejsce, do którego chciałbym wrócić, ale już z namiotem, bo w jeszcze wyższych górach jest parę kempingów, zwłaszcza w stronę wspomnianego wcześniej Jeziora Koruldi. Nie udało mi się tam dotrzeć, gdyż od krzyża, do jezior podobno idzie się około 2h. Jak policzyłem drogę w tą i z powrotem + zejście, to wyszło, że wracałbym już po ciemku, a to nie było zbyt rozsądne, więc odpuściłem. Ale jeszcze tu wrócę :-). Zrobiłem sporo zdjęć, choć nawet w 5% nie oddają potęgi, majestatu, wielkości, przestrzeni i ogromu tego, co tu ujrzałem. No i te źródełka z czystą wodą bijącą prosto z ziemi, taką zimną i smaczną :-). Jejku, chciałbym tam już być z powrotem :-). Zapraszam do obejrzenia zdjęć, a może i podjęcia decyzji, by zobaczyć te widoki także na własne oczy :-)
Można się patrzeć nań godzinami. I to w każdym kierunku! Gdzie oczy sięgną widać góry z pasma Kaukazu. Wiele z wiecznym śniegiem, większość bardzo gęsto zalesiona do pewnego momentu, przez co góry są fantastycznie zielone a nie skaliste. Niektóre sięgają ponad 5000 metrów n.p.m. Uwielbiam polskie Tatry, ale niestety nie umywają się do gór, które tu są, a to co tu zobaczyłem na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Są tak ogromne, że aż przytłaczają ilością przestrzeni, która je otacza. Nie idzie od tego widoku oczu oderwać. To jest miejsce, do którego chciałbym wrócić, ale już z namiotem, bo w jeszcze wyższych górach jest parę kempingów, zwłaszcza w stronę wspomnianego wcześniej Jeziora Koruldi. Nie udało mi się tam dotrzeć, gdyż od krzyża, do jezior podobno idzie się około 2h. Jak policzyłem drogę w tą i z powrotem + zejście, to wyszło, że wracałbym już po ciemku, a to nie było zbyt rozsądne, więc odpuściłem. Ale jeszcze tu wrócę :-). Zrobiłem sporo zdjęć, choć nawet w 5% nie oddają potęgi, majestatu, wielkości, przestrzeni i ogromu tego, co tu ujrzałem. No i te źródełka z czystą wodą bijącą prosto z ziemi, taką zimną i smaczną :-). Jejku, chciałbym tam już być z powrotem :-). Zapraszam do obejrzenia zdjęć, a może i podjęcia decyzji, by zobaczyć te widoki także na własne oczy :-)


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz