Od rana lał się żar z nieba, jak ogień piekielny. Białko się ścinało, tak wściekle gorąco było. Nie jak w Gruzji, tylko jak na pustyni w Iraku. Miałem nadzieję, że widoki zaplanowane na dzisiaj do zobaczenia, zrekompensują ten gorąc, bo to było jedyne, co motywowało, by wyjść z hotelu, zamiast wsadzać głowę w klimatyzator ;-p. W planie jest obejrzenie najbardziej znanej tu Jaskini Prometeusza, dwóch kanionów i jak wystarczy czasu to jeszcze Monastyr Gelati.
Wszystkie miejsca są tu tak znane, że stawki za podróż tam jest określona chyba odgórnie w całym mieście na tym samym poziomie, a taksówkarze dojeżdżają tam z zamkniętymi oczami :-). Do jaskini jest chyba autobus, ale jedzie tylko tam, nie ma przejazdów pomiędzy tymi miejscami, więc to dla mnie bez sensu i pozostaje mi do dyspozycji tylko taxi. Cena 100 lari (160 zł) za 10 godzin wożenia po tych atrakcjach (odległość od Kutaisi to kilkadziesiąt kilometrów). Oczywiście im więcej osób w taksówce, tym taniej za osobę.
Stamtąd pojechaliśmy do sporej wielkości kanionu Okatse. Jego niezwykłość polega na tym, że można się przejść dłuuuugą kładką nad tym wielkim wąwozem. Oczywiście najpierw trzeba dojść tam 2 km w potwornym upale, a potem pokonać kilkaset stalowych schodków, ale widok z platformy jest przepiękny! Potem 2 km z powrotem. W jeszcze większym skwarze. Po setkach stalowych rozgrzanych stopni :-). Pod górę :-). Wejście 7 lari, obejście całości 2,5 godziny. Na końcu można kupić sobie lody :-)
Na szczęście na samym końcu podróży był najpiękniejszy widok - tym razem w Kanionie Martvili. Szeroki strumień zimnej wody, zamknięty w przepięknym wąwozie w skałach obrośniętych bujną zieloną roślinnością - WOW! Co za widok! Jakaż szkoda, że dla pontonów nie było możliwości popłynąć dalej niż na jakieś zaledwie 200 metrów, ale i tak było pięknie. A potem była możliwość obejrzeć cudne wodospady rozpryskujące się na skałach, ech, coś pięknego. Aż chciałoby się wskoczyć do tej chłodnej wody. Wejściówka 5 lari + 10 lari dla chętnych na płynięcie pontonem. 1 godzina maks.
Po całym dniu, bo zajęło to dobre 10 godzin marzyłem już tylko o łóżku, ale pomyślałem, że skoro dysponuję taksówką, to warto pojechać jeszcze zobaczyć Monastyr Gelati. Gruzja z nich słynie, Armenia z resztą też, są tu ich chyba setki, tymczasem monastyr to nie jest nic innego jak kilkusetletni kościółek pięknie pomalowany w środku. I tyle w nich ciekawego :-). Gdybym jechał specjalnie do monastyru, to raczej byłbym zawiedziony, ale przy okazji... te 10 minut można nań poświęcić.
To o czym na pewno trzeba wspomnieć, to masa zwierząt puszczonych totalnie w samopas. I nie mam na myśli tylko bezpańskich psów, ale zwłaszcza krowy i świnie, które kompletnie nic sobie nie robią z faktu, że stoją na środku głównej drogi mijane przez dziesiątki samochodów. A często stoją w poprzek. Na obu pasach :-). Powiedziałbym, że swojski klimat :-)
Album ze zdjęciami:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz