sobota, 20 sierpnia 2016

Kaniony i Jaskinia Prometeusza

Od rana lał się żar z nieba, jak ogień piekielny. Białko się ścinało, tak wściekle gorąco było. Nie jak w Gruzji, tylko jak na pustyni w Iraku. Miałem nadzieję, że widoki zaplanowane na dzisiaj do zobaczenia, zrekompensują ten gorąc, bo to było jedyne, co motywowało, by wyjść z hotelu, zamiast wsadzać głowę w klimatyzator ;-p. W planie jest obejrzenie najbardziej znanej tu Jaskini Prometeusza, dwóch kanionów i jak wystarczy czasu to jeszcze Monastyr Gelati.
Wszystkie miejsca są tu tak znane, że stawki za podróż tam jest określona chyba odgórnie w całym mieście na tym samym poziomie, a taksówkarze dojeżdżają tam z zamkniętymi oczami :-). Do jaskini jest chyba autobus, ale jedzie tylko tam, nie ma przejazdów pomiędzy tymi miejscami, więc to dla mnie bez sensu i pozostaje mi do dyspozycji tylko taxi. Cena 100 lari (160 zł) za 10 godzin wożenia po tych atrakcjach (odległość od Kutaisi to kilkadziesiąt kilometrów). Oczywiście im więcej osób w taksówce, tym taniej za osobę.

 Na początek Jaskinia Prometeusza. Długa na 1400 metrów, pięknie oświetlona, oddana do użytku całkiem niedawno, bo w 2011 roku, naprawdę warta jest odwiedzenia. W wielu jaskiniach już byłem, ale bogactwo form skalnych tutaj i jeszcze w tej ferii barw jest naprawdę niezwykłe. Ogromna liczba, stalagmitów, stalaktytów, półek skalnych, czasem uformowanych jak fale, a czasem przeczepionych do ściany. A wszystko ciągle "pracuje", widać jak woda powoli kapie z sufitu, powiększając powoli istniejące sople. A najfajniej, że w środku tak chłodno :-). Wejście 7 lari, czas obejścia 1 godzina.

Stamtąd pojechaliśmy do sporej wielkości kanionu Okatse. Jego niezwykłość polega na tym, że można się przejść dłuuuugą kładką nad tym wielkim wąwozem. Oczywiście najpierw trzeba dojść tam 2 km w potwornym upale, a potem pokonać kilkaset stalowych schodków, ale widok z platformy jest przepiękny! Potem 2 km z powrotem. W jeszcze większym skwarze. Po setkach stalowych rozgrzanych stopni :-). Pod górę :-). Wejście 7 lari, obejście całości 2,5 godziny. Na końcu można kupić sobie lody :-)

Na szczęście na samym końcu podróży był najpiękniejszy widok - tym razem w Kanionie Martvili. Szeroki strumień zimnej wody, zamknięty w przepięknym wąwozie w skałach obrośniętych bujną zieloną roślinnością - WOW! Co za widok! Jakaż szkoda, że dla pontonów nie było możliwości popłynąć dalej niż na jakieś zaledwie 200 metrów, ale i tak było pięknie. A potem była możliwość obejrzeć cudne wodospady rozpryskujące się na skałach, ech, coś pięknego. Aż chciałoby się wskoczyć do tej chłodnej wody. Wejściówka 5 lari + 10 lari dla chętnych na płynięcie pontonem. 1 godzina maks.

Po całym dniu, bo zajęło to dobre 10 godzin marzyłem już tylko o łóżku, ale pomyślałem, że skoro dysponuję taksówką, to warto pojechać jeszcze zobaczyć Monastyr Gelati. Gruzja z nich słynie, Armenia z resztą też, są tu ich chyba setki, tymczasem monastyr to nie jest nic innego jak kilkusetletni kościółek pięknie pomalowany w środku. I tyle w nich ciekawego :-). Gdybym jechał specjalnie do monastyru, to raczej byłbym zawiedziony, ale przy okazji... te 10 minut można nań poświęcić.

To o czym na pewno trzeba wspomnieć, to masa zwierząt puszczonych totalnie w samopas. I nie mam na myśli tylko bezpańskich psów, ale zwłaszcza krowy i świnie, które kompletnie nic sobie nie robią z faktu, że stoją na środku głównej drogi mijane przez dziesiątki samochodów. A często stoją w poprzek. Na obu pasach :-). Powiedziałbym, że swojski klimat :-)






Album ze zdjęciami:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz