poniedziałek, 19 czerwca 2017

Inverness i Loch Ness

O jeziorze Ness powiem krótko, bo nie ma co się rozwodzić. Naprawdę trzeba uwierzyć w istnienie Nessie, żeby znaleźć powód, by tu przyjechać ;-). Tu nie ma kompletnie nic, oprócz tego jeziora. Ok – samo w sobie to jezioro jest ciekawe – 37 km długości, ale zaledwie koło 1-1,5 km szerokości i największa głębokość aż 226 metrów! Super, ale co komu po tych cyferkach, skoro tam nawet nie da się zbliżyć do tej wody. Droga jest kilkanaście metrów nad jeziorem – owszem widok ładny, ale wszystko ogrodzone, same prywatne posesje, nie ma nawet skrawka plaży, na który można by zejść, choćby rękę zamoczyć w wodzie. W Szkocji są setki takich jezior, naprawdę to jedno nie zrobiło na mnie kompletnie żadnego wrażenia. I ruiny jakiegoś zamku tego nie uratują. Brakuje tu infrastruktury, by się móc do tego jeziora dostać, wypożyczyć choćby kajak, pożeglować, cokolwiek… no nie – dla mnie lipa.
Iverness – wpadłem tu na właściwie tylko na noc, przejazdem, żeby mieć bliski punkt wylotowy na jutro do Cairngorms National Park. Miasteczko urocze ogólnie, całkiem spore i właściwie fajny punkt wypadowy do podróży na północ (no chyba, że ktoś tędy wraca z podróży – to na południe :-)).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz