Najwyższy szczyt Wysp Brytyjskich, a jednocześnie dość niski
sam w sobie – zaledwie 1344 m. Niemniej jest bardzo popularny - odwiedza go 100 tyś. ludzi rocznie, więc
pomyślałem, że i ja się tu zatrzymam, by go zobaczyć. Po wczorajszej ulewie
miałem obawy, czy da się dzisiaj na niego wejść, ale na szczęście rano nie
padało. Wejście okazało się być chyba najłagodniejszym i najprostszym, jakie w
życiu widziałem. Szlaku nawet ślepy by nie zgubił :-). Nie było dzisiaj zbyt
wiele osób, ale wchodzili tu nawet z psami i z dziećmi. A tuż pod szczytem jest
niewielkie jeziorko, uroczo :-). Widok z góry śliczny – dookoła zielone wzgórza,
choć niestety nie widać za dużo Fortu William i tego jeziora nad którym leży –
większość schowana jest za innymi wzniesieniami, a te, przynajmniej dzisiaj,
były mocno zamglone. W ogóle to dość niezwykłe, gdy chmury jakby połączone są z
mgłą na szczytach i nagle wchodzi się w zimne, wilgotne i białe powietrze. Z
jednej strony to ciekawe, a z drugiej szybko się robi zimno. I jeszcze taka
ciekawostka – te wzgórza tutaj nie są zielone wyłącznie od trawy, a przede wszystkim od
paproci, których jest tu zatrzęsienie! Trasę na górę i z powrotem można zrobić w jakieś 3-5 godzin (w zależności od kondycji). Polecam :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz