piątek, 23 czerwca 2017

Koniec podroży do Szkocji :)

Było szybko i krótko, cóż, nie miałem zbyt dużo czasu, a z drugiej strony Szkocja to dość niewielka kraina i praktycznie w 1 dzień można spokojnie ją przejechać z jednej strony na drugą. To, co mogę polecić wszystkim osobom, które się tu wybierają – auto tutaj to podstawa. Na stopa, czy autobusem będzie ciężko – prawdopodobnie zmokniecie, zmarzniecie, nie zobaczycie ¾ tego, co byście mogli mając auto, bo autobusy nie zatrzymają się tam gdzie są najpiękniejsze widoki. Nie mam na myśli oczywiście, by jechać tu własnym autem z Polski, bo to by była katorga, tylko wynająć tu na miejscu. Może i jest to koszt, a do tego paliwo też nie jest tanie 5-6 zł/litr, ale zdecydowanie warto. Trzeba jednak pilnować poziomu paliwa w baku, bo często się zdarza, że są 3 stacje tuż obok siebie w jakiejś mieścinie, a potem nie ma żadnej przez 100 km.
Najpiękniejsze, co tu widziałem, to widoki na wyspie Skye. Ok, nie byłem jeszcze na północy Szkocji, ale i tak krajobrazy powalały. Na pewno warto wcześniej sprawdzić też pogodę i nie jechać tu na siłę, gdy pada, bo wtedy żadne miejsce nie jest ładne. Widoki, choć skomercjalizowane, to są niepowtarzalnie piękne i warto je zobaczyć. Wiele osób jeździ tu na rowerze, ale te wzniesienia mogą zabić osoby bez kondycji :-). No i raczej nie jest to przyjemne podczas deszczu. Ale tak poza tym, to na pewno mogłaby być wspaniała przygoda, drogi są w większości w super stanie, widoki niezwykłe i warto o tym pomyśleć, jeśli ktoś to lubi jazdę rowerem, czy np. motocyklem.

Zdjęcia:

czwartek, 22 czerwca 2017

Na koniec Dundee i Perth

Dzisiaj wieczorem już powrót, ale akurat z Glasgow, więc mam jeszcze sporo czasu by pozwiedzać dwa dość znane miasta po drodze.

Dundee

Miasto zaskoczyło mnie tym, że jest całkiem spore i ma masę typowo turystycznych atrakcji, jak klasztory, zameczki i stare kościoły. Stare miasto jest sporego rozmiaru i naprawdę jest gdzie tu spacerować i widać, że jest to przemyślane. Spodziewałem się małej mieściny, a tymczasem przywitała mnie prawdziwie turystyczna miejscowość. Nie udało mi się dojść do nabrzeża, więc nie wiem czy jest tam jakaś plaża albo infrastruktura, ale stare miasto zrobiło na mnie miłe wrażenie. Lubię takie miejsca. Warto tu zajrzeć i przynajmniej na 2 dni się zatrzymać, by poznać miasto.

Perth

A tutaj dokładnie odwrotne zaskoczenie. Spodziewałem się wielkiego, prężnego miasta, a zastałem niewielką mieścinę, dość zaniedbaną i brudną, w porównaniu do tego, co widziałem wcześniej. Miasto robi wrażenie, jakby nie było dobrze zarządzane i budżet nie dość, że skąpy, to nie jest chyba inwestowany w poprawę wyglądu miasta. Owszem na obrzeżach są piękne, nowe osiedla domków, ale nie to się przecież zwiedza. Niestety tego miasta nie mogę polecić.

środa, 21 czerwca 2017

Aberdeen

 Zjechałem tu już ponad 1000 km, ale tak pięknego miasteczka to jeszcze nie widziałem. Absolutnie przepiękne, czyste, zielone, elewacje zrobione jak ze świeżych kamieni, masa wieżyczek, kościołów ze strzelistymi dachami, no mega! Widziałem setki miast wielu krajach, ale dawno żadne nie zrobiło na mnie takiego wrażenia. Długa zadbana plaża, atmosfera miasta super, kamienice jakby dopiero co wybudowane, zielone parki, no przyznam, że to przemiłe zaskoczenie. Jeśli chodzi o naturę to Skye jest numerem jeden, ale jeśli chodzi o twór ludzki – nie widziałem tu ładniejszego miasta. Być może podczas jakiś jesiennych sztormów bym tych słów nie powtórzył, ale latem, tu trzeba być. I wydaje mi się, że zimą, jak już spadnie śnieg, to można tu odkryć niesamowicie romantyczną atmosferę. Polecam wszystkim bez wyjątku na choćby weekendowy wypad. Warto!
Aaa, zapomniałbym. Po drodze z Inverness, specjalnie pojechałem przez krajobrazowy Cairngorms National Park. Widoki olśniewające, ogromna przestrzeń, wspaniałe (choć niewysokie) góry, widoki jak z pocztówek. Wspaniały teren dla rowerzystów, choć te podjazdy pod górki mogą siły niejednego rowerzysty wystawić na próbę, ale teren jest przepiękny, przestrzeń krajobrazu taka… nieokiełznana? Nie wiem jak to inaczej sformułować. Po prostu dokąd oczy sięgają wzrokiem – tam ogromna przestrzeń. A my tacy malutcy :-).

poniedziałek, 19 czerwca 2017

Inverness i Loch Ness

O jeziorze Ness powiem krótko, bo nie ma co się rozwodzić. Naprawdę trzeba uwierzyć w istnienie Nessie, żeby znaleźć powód, by tu przyjechać ;-). Tu nie ma kompletnie nic, oprócz tego jeziora. Ok – samo w sobie to jezioro jest ciekawe – 37 km długości, ale zaledwie koło 1-1,5 km szerokości i największa głębokość aż 226 metrów! Super, ale co komu po tych cyferkach, skoro tam nawet nie da się zbliżyć do tej wody. Droga jest kilkanaście metrów nad jeziorem – owszem widok ładny, ale wszystko ogrodzone, same prywatne posesje, nie ma nawet skrawka plaży, na który można by zejść, choćby rękę zamoczyć w wodzie. W Szkocji są setki takich jezior, naprawdę to jedno nie zrobiło na mnie kompletnie żadnego wrażenia. I ruiny jakiegoś zamku tego nie uratują. Brakuje tu infrastruktury, by się móc do tego jeziora dostać, wypożyczyć choćby kajak, pożeglować, cokolwiek… no nie – dla mnie lipa.
Iverness – wpadłem tu na właściwie tylko na noc, przejazdem, żeby mieć bliski punkt wylotowy na jutro do Cairngorms National Park. Miasteczko urocze ogólnie, całkiem spore i właściwie fajny punkt wypadowy do podróży na północ (no chyba, że ktoś tędy wraca z podróży – to na południe :-)).