:-). To pytanie zwykle słyszę, jako pierwsze, gdy rozmawiam z kimś na temat podróży. Czy się boję? Tak. Nie ma co się oszukiwać, w takiej podróży wszystko może się zdarzyć. Czego boję się najbardziej? Innych ludzi. Raczej nie będę zapuszczał się w rejony głębokiej dżungli, w której może mnie zabić mała kolorowa żaba. Oczywiście są obawy czy np. nie nadepnę niechcący jakiegoś węża. Przypuszczam, że spotkanie z tygrysem jest mało prawdopodobne. A nawet jeśli, to pewnie nie wykaraskam się z tego, więc o tym nie myślę. Większe obawy budzą zwierzęta małe. A im mniejsze, tym gorzej :-). Skorpiony, pająki, moskity. No i wirusy. Niby będę na wiele chorób zaszczepiony, ale tego cholerstwa się nie widzi i nawet nie wiadomo, kiedy i jakie, a może rozłożyć już na amen. No, ale wracając do ludzi – jeśli skrzywdzi Cię zwierze, to albo jest głodne, albo w samoobronie. A człowiek po prostu to planuje. Pół biedy, gdy tylko okradnie. Nie jestem emocjonalnie przywiązany do sprzętu, jaki wezmę. Kasa też nie ma dla mnie większej wartości. Dzisiaj mam, jutro mogę nie mieć. W sumie to najcenniejsze są dane, zdjęcia, pamiątki itp. Gorzej, jak komuś nie wystarczy tylko kradzież. Oczywiście w ramach moich możliwości jestem przygotowany najlepiej jak mogę. Zarówno pod względem samoobrony, jak i przetrwania. Jednak w sytuacji, gdy już nic nie będzie zależeć ode mnie, to wszystko może się zdarzyć. Tego się boję. Utrata kontroli nad sytuacją (brrrr, jak ja tego nie lubię), skazuje mnie na czyjeś widzimisię, a to może się skończyć różnie. No nic, zobaczymy jak będzie. Nie jestem w stanie przewidzieć wszystkich sytuacji, jakie mogą mi się przytrafić. Może to być przecież równie dobrze sztorm, burza, wybuch wulkanu, trzęsienie ziemi, tornado, po prostu siły natury, z którymi nikt nie ma szans wygrać. Zagrożenie może przyjść z wielu stron. Jednak jest we mnie tak silna potrzeba ruszenia w tą podróż, że gdybym nie spróbował, to wyrzucałbym to sobie do końca życia, a może nawet oszalałbym… dlatego nie nastawiam się źle na ewentualne problemy, jakie napotkam. Równie dobrze mogą mi się przytrafić takie w Polsce. Będę improwizował i jakoś sobie poradzę. Staram się nie myśleć o tym, co złego może mnie spotkać, ale zdaję sobie z tego sprawę. Jednak, kto da radę, jak nie ja? :-) W końcu do odważnych świat należy!
Wiecie, co jeszcze? Chyba tylko głupi by się nie bał. Gdy jest strach, to jest też ostrożność, przewidywanie i pokora. A z tym jest łatwiej unikać zagrożenia i przetrwać…