niedziela, 18 kwietnia 2010

Spokój i bałagan

Pewnie jesteście ciekawi jak wygląda życie tuż przed ruszeniem w tak dużą podróż. W skrócie? Zupełny spokój. Nie wiem dlaczego. Gdy chodziłem jeszcze do pracy, byłem każdego dnia bardzo podekscytowany. Pisałem o tym niedawno. Z pracy zwolniłem się jakieś dwa tygodnie temu. Myślałem, że pierwszy dzień, w którym do pracy nie pójdę, będzie dniem smutnym i odczuję jakoś brak tego wszystkiego, do czego przyzwyczaiłem się przez 6 lat. Wiecie, o czym mówię… o 8 rano kawa, jogurcik straciatella, batonik sezamkowy… dzień się toczył, jeden za drugim. I nagle… no właśnie. Nic. Zupełnie nic. Całkowity spokój. Emocje się uspokoiły, jak tafla jeziora w bezwietrzną pogodę. Spodziewałem się też odczuwalnego braku pracy, a czułem się jakby była sobota. Codziennie sobota. To jednak nie znaczy, że oglądam filmy i nic poza tym. Wręcz przeciwnie. Pracy mam znacznie więcej. Dom wygląda jak pobojowisko, niepotrzebne rzeczy wyprzedaję na aukcjach, pół pokoju zawalone jest rzeczami, które mam zabrać, a tych ciągle przybywa, reszta sprzętu spakowana do wyniesienia na strych, do tego porządki w dokumentach… a te zaczynają się oczywiście od wyrzucania zbędnych papierów, które powiększają górę śmieci. Dzisiaj zostało mi już tylko 23 dni do startu. Mam kilka kartek zapisanych drobnym maczkiem, co jeszcze wziąć, co zrobić, o czym nie zapomnieć, co załatwić przed ruszeniem… po starcie nie będę już w stanie tego zrobić. W dodatku te 23 dni… to nie zupełnie 23 dni. Za tydzień planuję ruszyć w kolejny tygodniowy rejs, tym razem jednocześnie z kursem na sternika jachtowego. Chcę zdobyć umiejętności, które mogą mi się przydać. Nie chcę być inteligentnym balastem, tylko pełnoprawną załogą. To może zadecydować, czy ktoś mnie weźmie na statek. Na początku maja również kilka dni mi odejdzie na egzaminy z nurkowania. Mam więc tak naprawdę już tylko niecałe 2 tygodnie. I mimo to prawie cały czas jestem spokojny. Aż sam się sobie dziwię. Może nawet do mnie jeszcze to nie dociera. A może emocje tłumi świadomość, jak potężne jest to przedsięwzięcie. Wydaje mi się, że plan, który rozpisałem sobie rok temu, po prostu się sprawdził. Już niewiele rzeczy pozostało mi do zrobienia. Może to też powoduje, że jestem spokojny, bo zrobiłem wszystko, co zaplanowałem. Jeszcze tylko drobne zakupy. Coraz częściej za to pojawia mi się myśl… jaki będzie ten pierwszy dzień? Jakie będą kolejne? Gdzie będę spał? Co ciekawego mnie spotka? Choliwcia, jadę w podróż dookoła świata! Kto by pomyślał? To się dzieje naprawdę?

2 komentarze:

  1. Cześć Paweł, śledzę na bieżąco Twoje przedsięwzięcie i powiem Ci, że ja też już nie mogę doczekać się rozpoczęcia tej Twojej przygody. Będę czekał na każdą wiadomość, jak tylko będziesz miał czas i dostęp do sieci to pisz.
    Pozdrawiam
    Marcin, tokwos

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Paweł
    Trzymam kciuki i czekam na relację....
    Pozdrawiam Jusia_22 (Infostil :))

    OdpowiedzUsuń