Tego to nawet ja się nie spodziewałem :-). To jednak pokazuje, że muszę zachować większą elastyczność. Jeden z najgłówniejszych punktów trasy… Dubaj, prawdopodobnie całkowicie wypadnie z trasy. Niestety możliwość dostania się do tej krainy (która podobno jest stworzona właśnie dla turystów), po prostu graniczy z cudem. Aby tam wjechać trzeba mieć zaproszenie z wewnątrz (tzw. promesa od sponsora), albo zakupić wycieczkę turystyczną (wtedy promesę wystawiają linie lotnicze lub hotel, które to trzeba zarezerwować wcześniej – oczywiście w szalonych cenach). Być może się mylę, ale z tego, co wyczytałem to nie ma opcji na dostanie się do tego kraju tak po prostu z krajów ościennych bez tego dokumentu. Wygląda na to więc, że będę musiał udać się do Jemenu, ewentualnie Omanu i stamtąd dopiero zabrać się statkiem. Jest jeszcze opcja wjechać z Jordanii do Egiptu i spróbować zabrać się statkiem już na początku morza Czerwonego. A może spróbować tylko lądem przez Arabię, Kuwejt, Iran, Pakistan? Sam już nie wiem. Muszę to przemyśleć. Gdybym chociaż miał jakąś pewność, że sporo statków zatrzymuje się w Jemenie przed podróżą przez Morze Arabskie i że płyną w stronę Mumbaju albo Malediwów, wtedy byłoby mi łatwiej podjąć decyzję. A tak może się okazać, że ten półwysep będzie "ślepą uliczką" i będę musiał zawrócić. Ma ktoś jakiś pomysł? :-)
olej Dubaj, tam nic nie ma. a jeśli nie uda Ci się zahaczyć o Oman, to daj znać, wciągnę na listę :) wiesz, tam Camus siedział, jak muszę :)
OdpowiedzUsuń