Właśnie zapisałem się na treningi Krav Maga. Co prawda to jest rozbudowany system walki wręcz, ale ja podchodzę do tych treningów wyłącznie pod kątem samoobrony. Obym nigdy nie musiał używać tego, czego się tu nauczę, ale poważnie podchodzę do tej wyprawy i skoro będę musiał w niej liczyć tylko na siebie, to dobrze też, gdy będę umiał się obronić. Pierwszy trening zdziwił mnie nieco. Nie spodziewałem się tak szybkiego przejścia do bezpośredniego kontaktu z innymi osobami. Gdy wspominam z dzieciństwa jakieś kursy taekwondo, to polegały one głównie (na początku) na ćwiczeniu samemu odpowiednich ruchów i kroków. A tutaj, po krótkiej rozgrzewce, starliśmy się w bojowych uściskach :-). Ciekawe doświadczenie, zwłaszcza po tym, do czego jestem przyzwyczajony, że na siłowni nikt nikogo nie dotyka, a tu nagle z ludźmi, których pierwszy raz widziałem na oczy mocowaliśmy się, przepychaliśmy i próbowaliśmy zakładać przeróżne chwyty na przeciwnika. I zmiana osoby, i nowe chwyty i kolejna zmiana osoby. Było tam ze 30 osób i w ciągu godziny "wyściskałem" prawie wszystkich :-). W ogóle to po 10 minutach od rozpoczęcia wszyscy byli mokrzy, akcja była błyskawiczna i intensywna. Wyszedłem z bólem łydek (od pozycji bojowej) plus oczywiście siniaki i obtarcia na rękach. Jestem jednak strasznie zadowolony, to super sprawa, kiedy człowiek może na żywo przećwiczyć, jak powinien się zachować w momentach zagrożenia. To, że wie jak złapać i gdzie, daje mu ogromną przewagę, bo już ma w głowie ułożony plan, co trzeba robić, a to na pewno zaskoczy większość potencjalnych przeciwników. Polecam wszystkim, fajna sprawa.
Muszę jeszcze wspomnieć o moim nowym nabytku na podróż. Chcę o tym powiedzieć, bo często w opowieściach podróżników brakuje opisanych fajnych patentów, a przecież być może czytelnik, który tu zajrzy jest kimś, kto się przygotowuje do podobnej podróży. Po co ma tracić czas na szukanie, skoro ja mogę przekazać to, co znalazłem :-). Kupiłem właśnie hamak. Wcześniej nad spaniem się nie zastanawiałem, automatycznie myśląc, że najlepszym rozwiązaniem będzie namiot. Dopóki nie sprawdziłem ile to waży i ile zajmuje miejsca. Natychmiast skreśliłem go z listy. Mam już matę samo-pompującą, ale to dość skromne rozwiązanie. Nie chroni dość dobrze przed wilgocią i zimnem od ziemi. Do tego trzeba wziąć namiar na insekty. I tak się narodził pomysł hamaku. Jest mały i lekki, mieści się w kieszeni spodni. Chroni od zimna i wilgoci ziemi i (!) dzięki super patentowi chroni też przed owadami :-). Znalazłem jeden taki model produkowany w Bazylii, który posiada doszytą moskitierę. Fantastyczny pomysł, na pewno sprawdzi się w obszarach pasa równikowego, gdzie ogromna wilgotność sprzyja rozprzestrzenianiu malarii przez moskity. Moja decyzja padła na hamak Moskito-Traveller firmy Amazonas.
Aaa, jeszcze odnośnie psa. No niestety pomysł padł :-(. Na pewno nie wahałbym się, gdybym podróżował tylko po Europie. Nie da się przecenić zalet, jakie daje taki przyjaciel u boku. Jednak w podróży tak dalekiej i trudnej, więcej przeważa minusów niż plusów takiego rozwiązania. Także niestety piesku, innym razem.