piątek, 31 stycznia 2014

Cape Town

Kapsztad jest podobno w czołówce najpiękniejszych miast... i całkiem zasłużenie. Nad miastem góruje przepiękna Table Mountain, czyli Góra Stołowa, płaska jak blat stołu :-). Nad górą często jest chmura, która spływa powoli z samego szczytu, by po chwili zacząć znikać jak para wodna. Przepiękne i magiczne zjawisko :-). Z drugiej strony miasto otacza Ocean Atlantycki. Lodowaty jak jasna cholera :-p. Wpływa do doków Viktorii i Alberta, gdzie czasem można zobaczyć foki! To chyba najbardziej oblegane przez turystów miejsce w mieście. To jedyne miejsce, gdzie jest tyle osób białych. Poza tym miejscem czuje się Afrykę dużo intensywniej. W centrum spotkać możne setki osób z ciemnym kolorem skóry, często z fantazyjnie uplecionymi fryzurami z drobniutkich warkoczyków. Czasem widać, że wielu z nich żyje w bardzo ciężkich warunkach, ale wydają się być przyjaźnie nastawieni. Może uczucie strachu przed nimi jest tylko wyimaginowane? A może zwyczajnie nie dotyczy turystów (przynajmniej tych uważnych)? Aczkolwiek w większości zwykłych sklepików, zakładów fryzjerskich i usługowych kraty są zamykane nawet w ciągu dnia i otwierane tylko, gdy klient wchodzi lub wychodzi (coś a'la domofon u nas). Na wielu wysokich murach widać druty kolczaste. Nawet szkoły są nim ogrodzone. Slumsy, to raczej też nie jest miejsce, gdzie normalny człowiek chciałby się znaleźć. Ale oprócz tej "skazy", o której zbyt wiele osób nie mówi, reszta miasta wydaje się być całkiem ładna. Szczególnie wybrzeże tuż przy oceanie! Niesamowity widok! W dodatku po drugiej stronie drogi są skały, które wyglądają, jakby były ulepione z trocin :-).
Wczoraj i przedwczoraj wieczorem głównie chodziłem zapoznając się z miastem. Nie polecam za bardzo South Africa Museum. Bilet kosztuje co prawda tylko 10 zł, ale w środku są tylko plastikowe imitacje zwierząt morskich i kilka wypchanych lądowych. Widziałem zdecydowanie ciekawsze muzea, jak choćby w Londynie czy w Berlinie Muzeum Natury. Jednak ogrody (stacja Gardens), gdzie znajduje się to muzeum, są bardzo ładne i warto iść tam na spacer. Jeśli chodzi o samo miasto, to żyje dość prężnym życiem, od rana rozkładają się stragany po całym mieście. Wiele z nich sprzedaje wspaniałe rękodzielnictwo! Przepiękne rzeczy! Zamykają się niestety dość wcześnie, bo już około 18, choć jest widno aktualnie przynajmniej do 20. Wydaje mi się jednak, że to z powodu bezpieczeństwa. Po 19 wychodzą na ulicę prostytutki i handlarze "wszystkim", ale też bardzo dużo policjantów i strażników pilnujących bezpieczeństwa. Wszyscy są uzbrojeni. Także wieczorami raczej zbyt dużo się nie ma co włóczyć.
Natomiast dzisiaj postanowiłem wypożyczyć już auto. Koszt na 21 dni wyniósł około 1500 zł z dodatkowym ubezpieczeniem (AVIS). Myślę, że to nie duża kwota, w porównaniu do niezależności i możliwości samodzielnego pokonania odległości, które tutaj są dość spore. W pobliżu miasta znajduje się Kirstenbosch National Botanical Garden (dojazd tylko autem własnym lub autobusami dla turystów, ewentualnie taxi - 150R). Zdecydowanie jednak nie warto tam jechać wg mnie. Koszt biletu 15 zł, ale nic nie ma oprócz roślinek, które nie są zbyt imponujące. Ot po prostu park. Fajny pomysł na romantyczny spacer we dwoje, lub dla botaników, ale oprócz tego to nie specjalnie. Warto też wiedzieć, że z tego parku wiedzie droga (jedna z najłatwiejszych) na Górę Stołową. Oczywiście za bilet trzeba zapłacić bez względu czy się park ogląda czy nie. Drugie chyba najbardziej znane wejście na górę jest z drugiej strony, przy kolei linowej. Wystarczy pojechać kawałek za stację kolejki, by znaleźć wejście piesze. Parking jest za darmo. Całe miasto jest niestety płatne od 8 do 17 (11R za godzinę). Na samą górę jest około 500 ścieżek, z tego co czytałem, ale nie mam pojęcia gdzie jest reszta ;-p.
Wracając jednak do wypożyczenia auta i prowadzenia go w ruchu lewostronnym, bo taki tu jest, to... zaczyna się od uczucia, że się jedzie pod prąd :-). Potem parę razy, naprawdę chce się z przyzwyczajenia wjechać pod prąd :-p. A potem próbuje się skoordynować zmienianie biegów lewą ręką :-). Jednak kilkadziesiąt kilometrów i nabiera się wprawy i płynności :-). Zdecydowanie warto wypożyczyć auto, bo odległości są dość duże, a do wielu miejsc nie da się dojechać transportem publicznym. Jednym miejscem, jakie mogę polecić jest piękna plaża o nazwie Hout Bay. Znajduje się z 20 km za miastem. W Kapsztadzie jest tylko plaża Camp Bay, która wypada raczej blado. Reszta miasta to niestety doki, gdzie remontują statki, także nie ma gdzie się poopalać czy wykąpać. Z resztą... wejść do tej lodowatej wody, to wręcz sport ekstremalny :-).
Jutro w planie wejście na Górę Stołową :-)

środa, 29 stycznia 2014

Na drugim krańcu świata... RPA!


Czekała mnie długa podróż, ale w sumie minęła lżej, niż się spodziewałem. Pierwsza przesiadka była w Doha, w Katarze, z racji tego, że leciałem liniami Qatar Airways, a te mają tam główną siedzibę i punkt przesiadkowy. Lądowałem koło 20, ale nadal było ciepło, jak u nas latem :-). Ale dużo przyjemniejsze było gdy poczułem zapach pustyni. Po prostu czułem piasek :-). Fajne wrażenie, gdy w pamięci jeszcze śnieg :-). Oczywiście przepych widać już z daleka. Ogromne luksusowe wieżowce świecą tak pięknie, że nie da się ich nie zauważyć. Podobnie na lotnisku. Kojarzycie promocje, jak w marketach ustawiają jakąś Kie czy Renaulta do kupienia? To tutaj można było sobie kupić Lamborghini ewentualnie Aston Martina :-). Dookoła nich oczywiście tłok facetów robiących zdjęcia :-). Sam ledwo dałem radę się dopchać ;-p.


Po kilku godzinach na lotnisku poleciałem już w nocy do Johannesburga. No i stało się, to czego się obawiałem. W sumie wcześniej czy później musiało się to wydarzyć, ale jakoś miałem przeczucie, że stanie się to właśnie teraz :-). Zgubili mój bagaż albo nie zdążyli go przepakować i nie dotarł razem ze mną na lotnisko. Na szczęście dość szybko sprawę załatwili i na następny dzień obiecali mi go dostarczyć kurierem do hotelu. W sumie może i lepiej, bo nie będę musiał go nosić :-). Aaa… jeszcze nie mówiłem… od razu z Jo’Burga poleciałem do Kapsztadu. Uznałem że to będzie najlepsze opcja by zwiedzanie zacząć właśnie z tamtego miejsca. Podróż autem tam trwałaby minimum 16 godzin i kosztowała za samo paliwo i opłaty za autostrady około 600 zł. Nie dość, że byłbym zmęczony, to i straciłbym jeden dzień na zwiedzenie, zwłaszcza, że po drodze nie wiele jest interesujących rzeczy. A samolot z dość znanej tutaj, lokalnej firmy Kulula, kosztował raptem 250 zł i po 2 godzinach byłem na miejscu :-). Bus A01 do hotelu i dokładnie 4 minuty przed zaplanowanym czasem dotarłem na miejsce :-). Podróż trwała 21 godzin, więc trochę mnie wymęczyła, ale te cudowne momenty, gdy wychodzi się z lotniska na nową ziemię są tego warte. Kolejne marzenie się realizuje… podróż po RPA!

środa, 22 stycznia 2014

Czas znowu wyciągnąć plecak z szafy :-)

Wreszcie! Wreszcie nadszedł ten czas! Czas kolejnej wyprawy i ten niezwykły moment ponownego pakowania ulubionego, już lekko zakurzonego plecaka :-). Aż mnie ciarki przechodzą na samą myśl o tej podróży. Tym razem lecę na drugi koniec świata :-). W końcu trzeba jakoś przetrwać zimę :-). Najprościej w ciepłych krajach :-). Nadszedł czas na podbicie RPA!!!!! 30 stopni :-) Lwy, żyrafy, hipopotamy i niezwykłe bogactwo krajobrazu, jak to mówią "cały świat w jednym kraju". I ja tam będę :-). Już za chwilkę, jeszcze kilka dni do wylotu :-).
Już tak dawno nigdzie nie byłem, że zapomniałem, jak dużą radość to daje. Nie licząc Melbourne, to będzie najdalsza podróż ze wszystkich. Tym bardziej skomplikowana, że kraj jest czterokrotnie większy od Polski. Planowany czas podróży to prawie 4 tygodnie, więc jest sporo rzeczy do przemyślenia. Dużą nowością w moim wykonaniu będzie to, że do zwiedzania wynajmę auto. Nigdy dotąd nie czułem takiej potrzeby, ale też nigdy nie planowałem zwiedzić tak dużego obszaru w tak krótkim czasie. Opóźnienia autobusów w Afryce i długość i jazdy w porównaniu do auta jest ogromna. Czytając blogi innych podróżników można to porównać. Gdy jeden tą samą drogę busem pokonuje w 15 godzin w koszmarnych warunkach, a inny w 7 godzin wynajętym autem, to oznacza 1 dzień gratis na zwiedzanie krajobrazów zamiast wnętrza busa. Także wydaje mi się, że w tym przypadku, będzie to odpowiednia decyzja. Oczywiście będzie trochę drożej, ale cóż... coś za coś :-).