niedziela, 11 lipca 2010

Kolejny krok? Niestety nie tym razem…

Wziął łyk gorącej kawy… gorzka jak zawsze, ale pił ją codziennie. Lubił jej smak, choć sam nie wiedział dlaczego. Przecież była taka gorzka. Za co można lubić kawę? Może za skojarzenie, że jest ostatnią chwilą relaksu przed nadchodzącym pracowitym dniem? Nie był tego pewien.
Poprzedni wieczór spędził na paleniu cygara na ławce w uroczej zatoce. Choć na co dzień nie palił, wręcz brzydził się papierosami, miał jakąś słabość do cygar. Palił je jednak tylko, gdy był albo bardzo wesoły albo bardzo smutny, tylko wtedy, gdy myślał, że jest ku temu specjalna okazja. A wczoraj była. Zastanawiał się bowiem co ma dalej zrobić ze swoim życiem. Teraz, gdy jego dusza jest wolna jak obłok na niebie, ktoś brutalnie ściągnął go na ziemię. Choć miał w sobie, mimo przeciwności losu, tyle siły do walki o swoje marzenia, okazało się, że walczyć nie może z przyczyn zupełnie od niego niezależnych. Spoglądał na pięknie oświetlony na fioletowo most odbijający się w spokojnej wodzie doków. Uspokajał go ten widok.
Mężczyzna starannie przygotowywał się do tego, co chciał osiągnąć. I jakkolwiek niedostępny byłby jego cel, wiedział, że zawsze istnieje sposób, by pokonać przeszkody. Badał wszystkie możliwe ścieżki, które tam wiodą, starał się wypełnić serce wytrwałością, konieczną, by stawić czoła wyzwaniu. Jednak w miarę posuwania się naprzód, zdał sobie sprawę, że istnieją trudności, których nie przewidział… lecz gdyby czekał na odpowiedni moment, nigdy nie ruszyłby z miejsca.
Bywały noce, kiedy nie miał gdzie spać, bywały takie, kiedy nie mógł zmrużyć oka. "Sam postanowiłem pójść tą drogą" — pomyślał — "A to cena, którą muszę za to zapłacić". Ale w takim sposobie myślenia tkwi cała jego moc. Jest świadomy, że aby spełnić swoje marzenia potrzeba mu niezłomnej woli, musi być również zdolny do niezwykłych poświęceń. I choć obrał swój cel, to jednak droga, która do niego prowadzi, nie zawsze jest taka, jak ją sobie wyobrażał. Jednak konsekwentnie podążał swoją drogą naprzód. Był szczęśliwy, że udało mu się wyrwać z objęć szarej codzienności, ze szponów wszechogarniającej cywilizacji, która czyniła z ludzi swoich niewolników, zmuszając ich do pracy, do zarabiania pieniędzy, sącząc do ucha brednie, że im więcej pieniędzy masz, tym jesteś ważniejszy, szczęśliwszy, bardziej spełniony. Nauczył się przeżywać swoje życie tak, jak jemu się podoba, a nie tak, jak podoba się innym. Bez wahania zanurzył się w rzece namiętności, która przepływa przez jego życie. Kiedy poczuł, że nadeszła pora, porzucił wszystko i wyruszył na poszukiwanie przygód, o których marzył. Błysk w oczach, uśmiech na buzi, świadomość, że się żyje i emocje, których nigdy nie będzie w stanie opisać słowami. Jednak, choć ma on w sobie dość sił, by pokonać trudności i iść dalej naprzód, to po prostu nie może. Przynajmniej na razie. Zrządzenie losu, przypadkowy zbieg okoliczności postawiło na jego drodze mur tak wysoki, że nie jest w stanie go przeskoczyć. Może uda mu się go obejść, ale to może trochę potrwać…
Mężczyzna odstawił pusty kubek po kawie. Nie czuł nic. Dalszy los jego przygód nie zależał bowiem już od niego. Przez ostatnie dni męczyła go frustracja, właśnie z tego powodu, że chce działać a nie może. Ale czy to uczucie do czegoś prowadzi? Wiedział, że otrzymał w darze talenty potrzebne mu, by iść swoją własną drogą. Ale skoro nie mógł z nich w tej chwili skorzystać, czy warto było tracić czas i energię na opłakiwanie tego? Nie. Dlatego, że jego marzenie ciągle w nim żyło! Przez chwilę pomyślał o tej sprawie w kategoriach wygranej/przegranej. Choć z jednej strony nie osiągnął wyznaczonego celu, z drugiej strony zobaczył tyle w dwa miesiące, ile wiele innych osób nigdy w życiu nie zobaczy. Poznał tyle ciekawych osób, był w tylu niezwykłych miejscach. Nie mógł więc myśleć o tym w kategoriach przegranej. Przecież tak naprawdę jest tylko zmuszony do zrobienia sobie przerwy. A kiedy tylko nadarzy się okazja, kiedy znów będzie miał możliwość, pozwoli, by jego Własna Legenda dalej wiodła go ku przygodom, które na niego czekają. Ale teraz wie, że czasem warto się na chwilę wycofać, by nabrać sił do kolejnej walki. Każdy cios wroga stał się dla niego też lekcją obrony. Kosztowną lekcją, która niczym pociąg pędzący z naprzeciwka, zatrzymała jego marzenia. Ale tylko na "chwilę". Przecież ma w sobie wystarczająco dużo szaleństwa, by postawić w przyszłości kolejny zwariowany krok.
Pamięta też o tym, że "sceny naszego życia podobne są do obrazków w masywnej mozaice, które z bliska nie robią wrażenia; trzeba stanąć od nich z dala, aby ocenić ich piękno... Rzeczy teraźniejsze natomiast przyjmujemy w poczuciu tymczasowości, uważając je za nic innego, jak tylko drogę do celu. Dlatego to ludzie, spoglądając u kresu swych dni wstecz, stwierdzają zazwyczaj, że całe ich życie upłynęło pod znakiem "ad interim", i ze zdziwieniem widzą, iż to, co na ich oczach przechodziło tak niedocenione i mdłe, stanowiło właśnie ich życie... I tak z reguły przebiega ludzkie życie – człowiek, mamiony nadzieją, pląsa wprost w objęcia śmierci".
---
Dziękuję wszystkim za wsparcie i nie przestawajcie dodawać otuchy innym, bowiem to najlepszy sposób, by pobudzać do działania samego siebie. Niestety pewne wydarzenia, paskudny zbieg okoliczności, nie pozwoli mi w tej chwili realizować dalej moich marzeń. Ktoś, kogo spotkałem podjął błędne decyzje, które przypadkiem odbiły się na mnie. Być może sytuacja zmieni się za tydzień, może za miesiąc, a może dopiero za kilka miesięcy. Nie wiem. Jedyne, co w tej chwili mogę zrobić, to wrócić do domu. I czekać na odpowiedni moment. I dalej marzyć. Marzyć, że kiedyś znowu wyruszę… przecież czeka tam na mnie Moja Własna Legenda…
Paweł Szybiak
---
Wpis inspirowany jedną z książek Paulo Coelho.

5 komentarzy:

  1. Wielka szkoda .............
    Życzę Ci abyś nigdy nie przestawał marzyć i spełnił do końca to marzenie. Trzymam kciuki !!!
    Jusia (Infostil)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    natrafiłem na Twój blog 13 maja i w miarę regularnie śledziłem. Po 2 tygodniach bez wpisu pomyślałem, że natrafiłeś na przeszkody które jednak nie są przejściowe. Wielka szkoda, że się nie myliłem. Piszesz dość enigmatycznie o tym co się stało. Mam tylko nadzieje, że zmiany które nastąpiły nie są nieodwracalne. Wierzę, że naprawisz to co możesz, los się do Ciebie uśmiechnie ... i wrócisz na trasę. Pewnie wielu ludzi śledzi Twoje zmagania. Dasz radę. Po prostu bardziej docenisz ten cel gdy w końcu go osiągniesz. Ja (i wiele innych osób)czekamy na dalsze przygody. Wcześniej pisałeś coś o masażach w Tajlandii :-). No chyba tego nie przepuścisz ;-)) Pozdrawiam - Paweł M. ps. Napisz chociaż 1 rozdział książki o dotych czasowych przygodach. Napisz jak ta podróż Cię zmieniła

    OdpowiedzUsuń
  3. Spoko, Paweł. Wracaj, wyskoczymy na jakieś kręgle :).
    Waldek

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz lepiej niż Coleho...

    OdpowiedzUsuń