Kolejny rok się zaczął, więc i czas kolejną wyprawę zrealizować :-). Już tak dawno nigdzie nie byłem, że zapomniałem, jak to jest ;-p. No może nie licząc zeszłych wakacji - zrobiłem sobie wówczas fajną objazdówkę przez Słowację, Węgry do Chorwacji i potem powrót przez Bośnię i Serbię. Ogólnie więcej wypoczynku i zwiedzania, niż jakiś konkretnych przygód. Atmosfera podczas wyjazdu
niestety była
kwaśna, z powodu dobrania nieodpowiedniej osoby na towarzysza podróży, więc i weny do pisania za bardzo nie było. Ale z całej podróży wyjątkowo dobrze wypadły Węgry, zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie :-). Aaa, jeszcze w święta zaliczyłem relaks pod palmami w Egipcie z krótką wizytą w Izraelu. To był szalony tydzień w doborowym towarzystwie :-). I pierwszy raz od niepamiętnych czasów, pojechałem sobie z biura podróży na all inclusive :-). A co :-). Jednak niezmiennie fascynuje mnie tworzenie
samemu
scenariuszy własnych podróży :-).
Plan następnej podróży jest najbardziej ambitny ze wszystkich dotychczasowych. Ponad 2 miesiące - atak na całe wschodnie wybrzeże USA. Obszar jest tak ogromny, że ciężko było wybrać trasę, ale wstępny plan obejmuje objazd od Miami do Nowego Orleanu, potem na północ
przez Atlantę
do Chicago, przez Kanadę a potem z powrotem na południe do NY, Waszyngton i powrót do Miami. Dobre 10 000 km. Oczywiście wynajętym autem i tym razem nie jadę sam. Na tak długi okres czasu przyda się dodatkowe wsparcie, a przy okazji koszt podróży rozłoży się na dwie osoby.
Przygotowania do wyjazdu trwają już ładne kilka miesięcy. Ogrom informacji, które trzeba przeczytać, by wybrać perełki najbardziej warte zwiedzenia jest tak przytłaczający, że zajmuje wiele godzin każdego tygodnia. Ale przecież właśnie w przygotowaniach jest najwięcej frajdy, by na koniec móc to po prostu przeżyć :-). A najfajniejszym bonusem oprócz wspomnień i zdjęć, będzie możliwość powiedzenia "tutaj byłem" podczas oglądania CSI Miami czy innego serialu :-).
Start już w połowie marca :-). Jeeee :-)