czwartek, 5 kwietnia 2012

Barcelona i Andora

Parę dni temu udało mi się spełnić kolejne swoje marzenie - zwiedzenie Barcelony oraz dwudniowy wypad do pobliskiej Andory. Nie było to typowo survivalowe przedsięwzięcie pod namiotem w lesie, do jakiego się przyzwyczaiłem, więc nie ma specjalnie o jakich przygodach pisać, ale z drugiej strony to była od początku do końca samodzielnie zorganizowana wycieczka. W dobie wszechobecnego Internetu nie jest to jakieś wyzwanie, ale na pewno daje dużo satysfakcji i spore oszczędności.
Barcelona - jedna z najcudowniejszych miast, jakie miałem okazję zobaczyć! Niesamowity klimat miasta i atmosfera. Zarówno dużo małych, romantycznych uliczek, jak i wielkich turystycznych deptaków prowadzących wprost do czystego morza. Bryza morska zachęca do codziennych spacerów przy promieniach ciepłego słońca. Aż nie chciało się wracać do deszczowej i pochmurnej Polski. To, co zupełnie na mnie wrażenia nie zrobiło to architektura Gaudiego. Kują mnie w oczy takie okrągłe kształty, ale może komuś innemu się podoba. Za to magiczna fontanna?! WOW :-) Mógłbym godzinami siedzieć i patrzeć na nią.
Andora była jakby przy okazji. Zaledwie 3 godziny drogi autobusem od Barcelony, więc grzech było nie podjechać, będąc tak blisko. Księstwo ma około 30 km szerokości, więc jest malutkie. Byliśmy w sumie tylko w stolicy, którą dało się przejść spacerkiem dookoła w ciągu 2 godzin. Trzeba jednak przyznać, że ma swój urok. Leży pośród sporych gór, niczym brama do Pirenejów. Niektóre szczyty były jeszcze ośnieżone i gdy się opalałem na jakimś wzniesieniu... mijali nas ludzie w kombinezonach narciarskich :-). Andora jednak słynie z czegoś zupełnie innego. Znana jest jako raj podatkowy, gdyż państwo nie nakłada tam podatków na wiele produktów. Tak więc ogromne perfumerie sąsiadują ze sklepami monopolowymi, a ceny są tak niskie, że ciężko wyjść z pustymi rękami :-).
Jadąc do Barcelony miałem jednak jeszcze jeden cel oprócz zwiedzania. Chciałem porządnie poćwiczyć fotografowanie. Z zupełnie nową lustrzanką, z nowymi obiektywami i wyuczony wielu "trików" po raz pierwszy korzystałem wyłącznie z ustawień manualnych a nie z trybu Auto. Nastawiłem się na to, by fotografować nie tylko architekturę, ale przede wszystkim ludzi. Mimo dość ciężkich warunków - bardzo silnego światła słonecznego, wydaje mi się, że wyszło całkiem nieźle :-). Budynki się "nie walą", ludziom nie "wyrastają" z głowy lampy ani słupy, kolory są żywe, głębia ostrości ukazuje wyraźniej osoby na pierwszym planie albo rozmazuje tło przy ruchu. Czy udało mi się uzyskać dobre zdjęcia? Oceńcie sami :-). Są one dla mnie o tyle ważne, że w zasadzie tylko to zostaje po takich podróżach. Pamiątki oczywiście też są, ale ile ich można zabrać? Wspomnienia? Z czasem się zamazują... zapomina się szczegóły, które tworzą atmosferę miejsca. A zdjęcia są migawką z chwili, która już nigdy więcej się nie powtórzy. Magiczny moment, który zostanie z nami na zdjęciu na zawsze. Dlatego tak cenię sobie dobre zdjęcia. Wszystkich, którzy chcą poczuć choć odrobinę z niesamowitej atmosfery Barcelony zapraszam do oglądania zdjęć :-).