piątek, 25 grudnia 2009

Mapy GPS na cały świat

Jeden z największych problemów technicznych podróżników. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo nigdzie nie znalazłem rozwiązania tego problemu. Jako, że postanowiłem opisywać również moje przygotowania, ten wpis będzie poświęcony technicznemu sposobowi poradzenia sobie z tym problemem.

Wiem, wiem, póki jeździ się po Europie to problemu nie ma. Nikt o tym nie myśli, bo jakiekolwiek urządzenie zawieszone na szybie naszego samochodu, kupione za kilkaset zł w markecie, często ma już mapę całej Europy. No właśnie… tylko Europy. Słyszał ktoś o mapie GPS Tajlandii czy Wenezueli? Nawet jeśli coś takiego istnieje, to skąd to wziąć? I co zrobić, żeby pasowało do naszego odbiornika GPS? Niejeden zwolennik tradycyjnych rozwiązań powie, że przecież można skorzystać ze zwykłych map książkowych. Taaa, no niby jakieś wyjście to jest, ale wyobrażacie sobie nieść mapy 50 krajów? Nie dość, że ciężkie, to i nieporęczne. Atlasy świata odpadają całkowicie, bo zawierają tak mało danych (tylko główne rzeki i drogi), że są mało przydatne w podróży. Jest oczywiście jeszcze opcja z kupowaniem map danego kraju na jego granicy. Hmm, tylko jaką mam pewność, że coś takiego znajdę na granicy Laosu czy Kambodży? No i właśnie, rozwiązania niby jakieś są, ale mało praktyczne i nie wszędzie się sprawdzają. Jak więc sobie z tym poradzić?

Ja jakiś pomysł na to znalazłem :-). Jak wiadomo, jestem wygodny, więc rozwiązania, które wybieram muszą być proste i sprytne. Czego nam potrzeba? Netbook, GPS i programy Google Earth oraz Earth Bridge. Przez chwile przyda się nam również Internet.

Rozwiązanie polega na wykorzystaniu funkcjonalności Google Earth do pracy w trybie off-line, czyli bez dostępu do Internetu. W opcjach programu można w łatwy sposób ustawić maksymalne wielkości pamięci podręcznej (max to 2000 MB). Dzięki temu będziemy mieć pewność, że program szybko nie skasuje historii przeglądanych miejsc. Już rozumiecie o co chodzi? Tak! Wystarczy mając podłączenie do netu, prześledzić drogę, która nas interesuje, którą zamierzamy iść. Wszystko co przeglądniemy zostanie w pamięci programu. Oczywiście nie ma sensu przeglądać w ten sposób całego świata, ale załóżmy, że dany kraj w którym będziemy, albo trasę z jednego celu do drugiego (w końcu w wielu miejscach są kafejki internetowe i w miarę przesuwania się do przodu, można te dane uzupełniać). To rozwiązanie da nam dostęp do dość dokładnych map całego świata.

Jednak co, jeśli się zgubimy? Przecież to, że mamy mapę danego kraju, nie powie nam gdzie w danym momencie jesteśmy. Co dalej? Tu nam przychodzi z pomocą program Earth Bridge. Bowiem wadą Google Earth jest to, że współpracuje tylko z odbiornikami GPS firm Garmin i Magellan. To dość skromny wybór. Przy tak dużym wyborze odbiorników GPS, jest mało prawdopodobne, że mamy któryś z nich. Dlatego Earth Bridge posłuży nam do odczytu danych z naszego odbiornika GPS i wyświetlanie ich w czasie rzeczywistym na mapach Google Earth. Czyż to nie jest banalnie proste rozwiązanie? Wystarczy odpalić notebooka, jeden program i kliknąć Connect with GPS. Ot cała filozofia :-). Jedyna praca jaka jest wymagana, to prześledzenie mapy zanim ruszymy, żeby Google Earth miał wcześniej mapy wczytane do pamięci. Prosto i sprytnie :-)